Pierwszy podsumowany rok na Lavocado to 2017, wydaje się jakby to było w innej epoce, a dopiero od 2023 wyraźniej widać, że generacja PS4 zaczyna usuwać się w cień. To wyczuwalna poprawa, która na pewno łączy się z tym, że w 2023 pojawiły się tytuły, o których będziemy jeszcze długo rozmawiać. Każdy wie jak dużo ważą nagrody przyznawane na Wielkiej Gali Lavocado – dlatego zapewniam, że jak zwykle wybierane były w wielkiej burzy mózgów, z najwyższą starannością. Kogo należało wyróżnić za 2023, kto wygrał w swoich kategoriach? Sprawdzajmy:
Największa przygoda: The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Królewski gatunek gier to przygodówki akcji, a wśród nich nikt nie zaszedł tak daleko jak Nintendo z The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Wspaniały, plastyczny, wysiany rzeczami, które warto sprawdzić świat (a raczej trzy światy: podziemia, powierzchnia i przestworza) deklasuje konkurencję. Niesamowite nowe umiejętności Linka, pozwalające łączyć ze sobą znalezione elementy, budować z nich działające maszyny, przenikać przez sufity czy cofać czas… Jest tu wszystko co rozwaliłoby każdą inną grę, a zamiast tego działa jak złoto. To cud, że tak gigantyczna gra działa na Switchu, cud że tak wygląda i cud, że swoboda dana graczom nie obraca się na jej szkodę (jest wręcz przeciwnie). BOTW i TOTK to trzymające się za ręce gry generacji.
Najlepsza fabuła: Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo
Pomiędzy wielkimi premierami i zalewem indyków starających się chwycić temat problemów psychicznych, wyskoczył wybitnie wyreżyserowany dreszczowiec podany w formie zwięzłej visual novel (trwającej 8 godzin zamiast 40, co bardzo doceniam!). Lata 80, Japonia, grupa ludzi szlajających się nocą po tytułowym Honjo, obszarze Tokio tuż przy rzece Sumida – czego szukają? Artefaktów, których zebranie według starej legendy pozwala wskrzesić zmarłą osobę. Haczyk tkwi w tym, że wraz ze znalezieniem artefaktu osoba, która go posiada zyskuje także zabójczą moc, która aktywuje się, gdy spełnione zostaną bardzo specyficzne warunki. Cudnie rozegrana intryga, przepiękne rysunki, nowoczesny styl zabawy, unikalny dreszczyk towarzyszący rozwiązywaniu zagadki i fascynująca przeszłość bohaterów – wszystko to splata się tutaj w unikalne doświadczenie, którego nie można przeoczyć.
Największy sukces: Baldur’s Gate 3
Wiele można napisać o Baldur’s Gate 3, do wielu rzeczy można się w produkcji Larian przyczepić i podważyć laury jakie się jej powszechnie przyznaje. I nawet jeżeli jestem właśnie po tej krytycznej stronie to nie da się w kategorii “największy sukces” wskazać innego tytułu. Wzorowo poprowadzony Early Access, potężna skala, przywrócenie na salony gatunku, który od lat nie był na ustach mainstreamu – to naprawdę coś. W końcu przerobiono pecetowego RPG-a z małymi ludzikami, tak żeby miał duże ludziki i wyszło to jak należy (bo to tylko brzmi jak coś łatwego). A to, że w zdobywaniu uznania walnie pomogło to, że połowa postaci jest napalona ponad skalę, zostawię poza nawiasem.
Człowiek roku: Kazuma Kiryu
Jeżeli szukasz bohatera, który zawsze postawi się złu i nigdy nie porzuci swych ideałów, nawet gdy na szali jest jego życie, to Kiryu jest jedyną, najpewniejszą opcją. Za każdym razem gdy Smok z Dojimy pojawia się na scenie można być pewnym, że znów będzie świecił przykładem i pokazywał swe wielkie serce. Kompletnie bez znaczenia jest to jak naiwnie i śmiesznie może to brzmieć z boku – wystarczy zagrać, by zrozumieć z jaką postacią mamy do czynienia. Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name jest pięknym intermedium, dopowiadającym do yakuzowej epopei jeden z jej najważniejszych fragmentów. Finał tej gry to zwyczajnie coś wzruszajacego, dokładajacą kolejną cegiełkę do legendy Kiryu.
Gra zbyt piękna: Resident Evil 4 Remake
Status Resident Evil 4 w historii gier jest niepodważalny. Odpowiednie odmłodzenie takiej legendy jest wielkim wyzwaniem, ale kto inny mógłby mu podołać, niż firma która trzyma w rękach niesamowity RE Engine. Resident Evil 4 Remake jest przepiękne, potężnie grywalne i dokonujące śmiałych zmian względem oryginału, i w każdym momencie są to zmiany robione celnie, z wyczuwalnym przekonaniem twórców, że robią coś dobrego (a tej pewności w wielu grach brakuje). To pełna odkryć, plastyczna i zaskakująca epopeja przygodowa, która pokazuje czego powinno się wymagać od tytułów AAA, próbujących wrzucić gracza na konkretną ścieżkę. RE4R ocieka pieniędzmi, jakością i skalą.
Gra bardzo potrzebna: We Love Katamari Reroll+
Samo to, że marka Katamari wciąż jest obecna i łatwo dostępna jest świetną wiadomością dla każdego gracza. Mimo iż części serii jest sporo i są rozsiane po wielu platformach, dopiero teraz naprawdę łatwo po nie sięgnąć. Steam, Switch, PC, PS4, PS5, Xboksy – wszędzie wcielimy się w malutkiego księcia kosmosu o wielkim sercu i marzeniach. We Love Katamari Reroll+ Royal Reverie, czyli usprawniona druga odsłona cyklu jest wyjątkowym wydarzeniem, ponieważ ostatni raz można było jej spróbować w 2005 roku na PS2, a jest to najlepsza odsłona Katamari, z najciekawszymi misjami, a przede wszystkim ostatnia przy której pracował ojciec serii Keita Katahashi.
Techniczny debesciak: Spider-Man 2
Insomniac Games to jedno z tych niewielu studiów, które utrzymują PlayStation pod kroplówką, regularnie zasilając maszyny Sony nowymi, ekskluzywnymi grami. Są to także gry, które wyglądają i poruszają się wyjątkowo. Spider-Man 2 to dowód na to, że nowe konsole mogą mieć coś swojego, pokazać coś co rusza się i wygląda tak, że chce się siedzieć przy PS5. Budowa miasta, system szybkiego poruszania się, lokomocja i rozmach stworzyły imponujący tytuł z otwartym światem, który działa doskonale. To bardzo reprezentacyjny przedstawiciel mainstreamu.
Największy powrót: Alan Wake 2
Alan Wake trafił na rynek w szokująco odległym 2010 roku. Od tamtej pory przeszliśmy przez różne fazy gier Remedy (których zbyt wiele także nie było), licząc że kontynuacja przygód pisarza kryminałów, w końcu się ukaże. 2023 rok w końcu pozwolił mu powrócić. To kolejny dowód na to, że nie odpuszczanie i nie porzucanie nadziei naprawdę się opłaca. Nawet jeżeli w mieszance ciekawej historii, potężnego klimatu i przepięknej grafiki AW2 nie zabrakło niedociągnięć i wielu rozwleczeń linii fabularnej, to był to powrót w wielkim stylu.
Najlepszy multiplayer: Goat Simulator 3
Powiem jak jest: najlepsze gry multiplayer to gry-usługi sprzed lat, które są regularnie zasilane nową zawartością. Obecnie lepiej spędzać czas w Rocket League, czy innych Fall Guys, Halo Infinite etc. niż w zeszłorocznych projektach, jednak wybierając ten jeden jedyny zdecydowałbym się na Goat Simulator 3 ze względu na to, że wyróżnia się swym podłym klimatem, humorem i tym, że oferuje coś co nie jest kolejną próbą dopracowania strzelania, czy bicia się po twarzach. Koza 3 to szereg wad i błędów, ale opakowanych w taki sposób, że stanowią bardzo oryginalny generator chaosu.
Nagroda za zdjęcia: Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Zawsze byłem fanem gier, które dają bohaterom aparat do rąk. Przechadzanie się po Osace w butach Kiryu to była sama przyjemność. A w połączeniu z tym, że można zabawić się w LAD:Gaiden w prawdziwego ulicznego fotografa otrzymujemy zupełnie nową (kolejną już) grę w grze. To ciekawe, bo nie jest to pierwszy raz gdy seria pozwala bawić się aparatem, ale po raz pierwszy tak mocno się w to zaangażowałem. Robienie zdjęć to świetny sposób na dojrzewanie najciekawszych detali w grach studia Ryu Ga Gotoku.
Niewykorzystany potencjał: Final Fantasy XVI
Ambicji i chęci na bycie ogromną, przełomową grą Final Fantasy XVI odmówić nie można. System walki, który poszedł w czystą akcję, rozpisanie intrygi na skalę skomplikowanej politycznej epopei, rozgrywanej przez długie lata; wielki rozmach, jeszcze większe summony, krew, śmierć, popiół, poruszająca muzyka, wspaniałe lokacje… a na końcu zabrakło trochę kleju, korekty i wyczucia bo FFXVI jest świetnym action-rpg i na pewno takim, który ma duszę, ale w wielu momentach nie wie czy chce być Final Fantasy czy typowym zachodnim RPGiem przebranym za FF. To łączenie dwóch światów o wiele lepiej wychodzi Square w remake’owaniu FF7.
Najbardziej przegapiona gra: Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo
Mimo powszechnej wśród graczy miłości do rozwiązywania zagadek kryminalnych, i obserwowania losów przecinających się ze sobą grup postaci, Paranormasight przeszło przez 2023 praktycznie niezauważone na Zachodzie. A fakt, że gra ukazała równocześnie u nas i w Japonii już sam w sobie był wielką niespodzianką. Wiem – marketing praktycznie nie istniał, ale nie mogę przeboleć że pocztą pantoflową nie rozprzestrzeniła się informacja o tym jak angażującą opowieść udało się tu przedstawić. Każda mini historia składająca się na całość tej intrygi, każdy detal i każde miejsce do jakiego trafiłem w tej grze mocno wpisały się do mej pamięci. Poza tym, graficznie też jest urzekająca.
Największy prezent dla graczy: Like a Dragon Ishin
Lata temu zwątpiłem, że kiedykolwiek otrzymamy po angielsku samurajskie odsłony Yakuzy. Zapowiedź Ishin okazała się genialnym prezentem dla każdego komu nigdy nie jest mało tej charakterystycznej formy gier, łączącej dramę z komedią i prześmieszne questy, z wzruszającymi historiami. Poza tym to kawał awanturniczej opowieści o walce o lepszą przyszłość kraju, której nie da się osiągnąć bez świetnego opanowania walki mieczem. Rewelacyjna, długa, historyczna, wypełniona mechanikami i umożliwiająca zabawę na wiele sposobów – taka jest to odsłona tej wybitnej serii. A dzięki braku fabularnego narzutu z innych odsłon, łatwo będzie się z nią zapoznać nowym graczom.
Wielkie odkupienie: Cyberpunk 2077: Phantom Liberty
W tej kategorii może być tylko jeden zwycięzca, który tak wyraźnie się odkupił: przeskok pomiędzy tym jaką grą był vanilla Cyberpunk 2077, a jaką jest po premierze Phantom Liberty to coś rzadko spotykanego w branży. I tak jak początkowa krytyka była zasłużona, tak i warto teraz oddać CP2077, że nabrało odpowiednich barw. A że zrobiło to dopiero przeskakując w pełni na PS5 i XSX? Nie rozmawiajmy o tym.
Zaskoczenie roku: Wanted Dead
O istnieniu tego tytułu przypomniałem sobie kilka tygodni przed premierą. Katana członkująca wrogów, strzelaniny w wielkich budynkach, brudny Hongkong przyszłości, błyskawiczna akcja i stępel jakości od ekipy, która przed laty tworzyła Ninja Gaiden – to wystarczyło do wzbudzenia zainteresowania. Nie zawiodłem się ani minutą tej gry, szczerze doceniam jej tempo, jej pomysł na siebie, na rozwój postaci i na tworzenie wspaniałych scen cyfrowej przemocy. Wspaniała, czysta gra akcji – odpowiadajaca na pytanie: co by było gdyby ktoś dziś próbował zrobić grę na PS2?. I to w dobrym sensie. W Wanted: Dead łatwo się umiera i łatwo zakochuje.
Najlepszy koleżka: Dave
Dave the Diver dużo rzeczy robi bardzo dobrze, przede wszystkim gameplayowo, ale nie byłby tą samą grą bez swego klimatu i grupki łatwych do polubienia postaci. Przewodzi im tytułowy Dave, któremu w niczym nie przeszkadza wiek ani brzuszek: jest zdecydowanie gościem z którym chciałoby się spędzić wakacje. A zwłaszcza gdy ma tak dobry sushi bar. Przyjazny, pomocny i gotowy na przygody!
Największa wpadka: Starfield
Może “wpadka” nie jest dobrym określeniem, bo z odległości kilku kilometrów widać było, że to się nie uda. Że nie da się znowu zrobić tego tego samego tylko gorzej i liczyć na więcej. Z drugiej strony: nawet po Bethesdzie spodziewałem się czegoś więcej (zakładając, że Fallout 76 czegoś ich nauczył). Obiecane, mityczne „tysiąc planet” wciąż odbija mi się śmiecho-czkawką.
Najlepsza kolekcja: Pikmin 1+2
Oj, ile było przy tym zestawie zabawy! Pikmin to jedna z najciekawszych licencji Nintendo, która ma jednak problemy z tym, by ustatkować swą pozycję na rynku. Bo wydaje się dziwna, trudna i że brakuje jej lepszego bohatera – prawda jest jednak zupełnie inna. To świeże, zabawne i wciągające gry, które mają w sobie ogromne pokłady uroku. To wielka rzecz, że Pikmin 1 i 2, czyli klasyki z Gamecube w końcu są powszechnie dostępne dla każdego, i że na Switchu można też dobrać do nich części 3 i 4, i całkowicie zanurzyć się w tym świecie. Rewelacyjna reedycja, która udowadnia jak niewiele się te gry zestarzały. Dodatkowo, są świetnym lekarstwem na zły humor.
Najlepsze odświeżenie: Lunacid
Nikt się nie spodziewał, nikt nie prosił, a wszyscy potrzebowali! Lunacid to wybitne odświeżenie i hołd dla King’s Field (nie mając licencji King’s Field). Czekanie aż FromSoftware przypomni sobie o swej słynnej serii (z której wyrosły Soulsy) przeciąga się niemiłosiernie, dlatego z otwartymi rękoma przyjęliśmy tak udany, stylowy i wciąż świeży – choć zatopiony w sprawdzonych mechanikach – projekt. Fani brutalnych dungeon crawlerów będą nim zachwyceni. Jeżeli kochacie RPGi, które pchają was ku odkrywaniu ich świata wypełnionego tajemnicami to w tym roku to najlepszy wybór.
A jednak im wyszło: Hogwart’s Legacy
Trudno zrozumieć dlaczego tyle lat czekaliśmy na lekkiego RPG-a akcji, skupiającego się na przygodach uczniów Hogwartu. Gdy się jednak już ukazał to faktycznie trudno było się od niego oderwać – i choć duża częsć tej magii to spełnianie fantazji z filmów i książek, oraz wspaniała oprawa to, jest to przykład wzorowo wykorzystanej licencji. Można tu było zepsuć dziesiątki rzeczy, a finalnie okazało się, że Hogwart Legacy to wielki pożeracz godzin.
Odkrycie roku: Suika Game
Kiedy sięgasz po tanią grę o spadających do koszyka owocach, widząc jej rosnącą popularność, trudno spodziewać się, że właśnie wpadasz w nowy nałóg. Suika Game to przykład fenomenu odkopanego po latach przez japońskich streamerów (tam ukazała się na Switchu w 2021), dzięki czemu wydano ją teraz także po angielsku i… nie będę oszukiwał, wciąż myślę o tym jak pobić swój rekord i jak psychicznie znieść to co się tam czasem wyprawia. Banalne zasady, duży aspekt losowości i trudne do wytłumaczenia przyspawanie do konsoli, by spróbować jeszcze raz. Absolutny unikat i fenomen.
Gra roku: The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Są lata w których nie da się zabłysnąć i uciec w oryginalność, bo zwycięzca może być tylko jeden. W Tears of the Kingdom latałem na podniebnym smoku (ba, gotowałem nawet na nim omlet!), pływałem w górę wodospadu, cofałem czas, przemierzałem podziemia zbudowanymi na poczekaniu pojazdami, odwiedziłem dziesiątki kapliczek, zajrzałem do każdej spotkanej jaskini, walczyłem z zimnem i gorącem, uciekałem przed upiorami, najeżdżałem gobliny, szybowałem, hodowałem konie, ciągnąłem powozy, szukałem wróżek, walczyłem z piratami, wspinałem na klify na krańcach świata… i to nawet nie jest koniec wstępu do tego co tam się działo. Tej gry wręcz nie da się zreferować, jest kosmicznie głęboka, zabawna i piękna. Jest przygodą totalną, biorąc sobie do serca zasadę, że nawet najdalsza podróż zaczyna się od jednego kroku. Tutaj każdy krok jest taki.
cascad