„Zażalenia do Capcomu” – mam taki zeszyt na biurku. Zapełnianie kolejnych kartek to czysta formalność… ale firma walczy, stara się i ostatnio odnosi spore sukcesy. Z ich grami zaczynają dziać się bardzo dobre rzeczy. I tylko ten biedny Street Fighter wciąż nie jest w takim stanie i miejscu w jakim powinien być.
Część czwarta Ulicznego Wojownika oczywiście zrobiła swoje. Wróciły wielkie turnieje, pojawili się wielcy mistrzowie, o Evo znów zaczęło być głośno poza fighting games community. Jakościowo i projektowo do pełnego zadowolenia wciąż było jednak daleko. Liczyłem, że część piąta to zmieni – jej premiera okazała się za to ogromną wpadką. Niemal tak wielką, że pogrzebałaby serię znów na wiele lat. Na szczęście, dzięki rozpędowi nabranemu przy SFIV Yoshinori Ono dostał czas na to, by ratować co się da… szansę na to, że niebawem zobaczymy SFVI są jednak z każdym miesiącem coraz mniejsze.
Problemem stało się to, że Street Fighter przestał porywać tłumy, stracił swoją przystępność, a nowe postaci i podejście Capcomu do dojenia marki zaczęły budzić coraz większy niesmak. Zwłaszcza kwestia wyglądu jest do ponownego przemyślenia… co pokazuje choćby mod, dzięki któremu gra zmienia się w ruchomy rysunek stworzony przy pomocy ołówka:
Od razu lepiej. Choć oczywiście właściwa gra nie mogłaby tak wyglądać i trzeba dodać trochę barw to, jednak sam styl przypominający rynki/malunki z pierwszego zwiastuna Street Fighter IV był dobrym kierunkiem. A przynajmniej godnym dopracowania. Czas, by seria wróciła na szkicownik, dosłownie, i znów zaskakiwała. Skoro taki efekt można uzyskać przy „zwykłym” modzie to, pracujący na pełen etat artyści mogliby wycisnąć z tej idei jeszcze więcej.
PS Dzięki temu modowi widać też jak nierówno wykonane są niektóre postaci w SFV. Zdecydowanie czuć, że nie na wszystkie poświęcono tyle samo czasu.
cascad