Szybkie trzy Bondy

No Time to Die, kończące filmową sagę Daniela Craiga z Jamesem Bondem wywołuje mieszane uczucia. Dlatego zajrzałem do mojej kolekcji gier i sięgnąłem po kilka tytułów z ery PS2, które wywołują u mnie zawsze dobre uczucia.

Gier z Jamesem Bondem jest sporo. Ukazują się od lat ’80 XX wieku w róznej formie. Ostatanie jak Quantum of Solace czy Bloodstone wspominam całkiem dobrze, legendarne już Goldeneye to chyba jedna z niewielu gier, której prawdziwy i porządny remake szczerze by mnie ucieszył. Brakuje jednak tytułów, które jak 007 Racing korzystały z licencji i dawały czystą przyjemność z grania (mimo średniej realizacji, jednak). Niekoniecznie bondowska, ale wykonywanie misji i ściganie się filmowymi samochodami miało swój klimat. Podobnie podobało mi się 007 Legends, korzystające z filmowych, ikonicznych scen, jednak obsadzenie we wszystkich sekwencjach Daniela Craiga było dość osobliwym zabiegiem.

Agent Jej królewskiej Mości

Nie ma co wymieniać wszystkich tytułów, jednak są trzy, które zapamiętałem, z różnych powodów. Pierwszy z nich to Nightfire, które grałem zarówno w wersji na PS2, jak i później na PC. Swojego czasu ta gra była dla mnie bardzo przyjemną odskocznią. Uwielbiałem szczególnie etapy jeżdżone, z szalonymi pościgami na autostradzie, które ku mojemu zdziwieniu i autentycznemu zszokowaniu zostały wycięte z wersji na komputery osobiste. Nigdy nie rozumiałem tego zabiegu, ale strzelanka sama w sobie robiła wrażenie i pozwalała poczuć bondowski feeling.

Zupełnie inną grą na PS2 okazała się From Russia with Love, która zamiast ówczesnego odtwórczy roli Bonda, Pierca Brosnana portretowała klasycznego Sheana Conneryego, który także podkładał swój charakterystyczny głos pod tytułową postać. Brzmiało to znakomicie, a gra eksploatowała klasyczne motywy filmowe i książkowe dodając do nich sporo od siebie w postaci spotykanych przeciwników oraz mechanik, dosłownie dodając ducha PS2 do Bonda. Miło jest do tej gry powrócić po latach. Ma swój klimat, nieco przeszarżowany, ale bardzo bondowsko klasyczny.

Trzeci tytuł to chyba mój ulubiony i momentami znienawidzony ze względu na poziom trudności, Everything or Nothing. Dla mnie fenomenalna gra, czerpiąca garściami z bondowskiego uniwersum, a do tego przywracająca na ekran postać Buźki lub Szczęk, zależnie od przekładu, odtwarzanej przez Richarda Kiela. Do tego dostajemy plejadę znanych postaci M czy Q granych przez filmowych aktorów, ale i Williama Dafoe czy Heidi Klumm. Obsada robi wrażenie, a sama gra nie wybacza. Jest momentami bardzo wymagająca, ale szalone i spektakularne akcje w zakątkach na całym świecie nawet po latach robią wrażenie. To wysokobudżetowa gra pełną gębą, która mogłaby być świetnym filmem.

Sentymenty sentymentami, ale licencja na zabijanie zabowiązuje

Bond to marka, która doczekała się kilku naprawdę solidnych gier. Sporo z nich, szczególnie pierwszych dwóch dekad XXI wieku poza korzystaniem z sylwetek i głosów filmowych aktorów miało także specjalnie przygotowane piosenki z charakterystyczną sekwencją otwierającą oraz indywidualny, przewodni motyw muzyczny (poza oficjalnym, bondowskim). Były to elementy przygotowane z wielką dbałością i wyczuciem. Z perspektywy lat spoglądam na te tytuły z podziwem, szczególnie na Everything or Nothing, a nawet Bloodstone. To kawałek solidnej rozgrywki. Obecnie te tytuły można kupić za grosze. Jeśli ktoś ma pod ręką PS2 lub napęd w komputerze, czas spędzony z tymi grami będzie naprawdę przyjemny.

sakora