Większość polskich graczy uznaje za początki grania online CS-a, Tibię i coś Blizzarda (przeważnie Starcrafta). Inni uznają, że niby coś się działo wcześniej, ale zabawa przez net wystartowała na dobre przy X360, gdy zaczęła w końcu „wyglądać”. Hardkorowcy-neofici kojarzą łączenie się z netem przy pierwszym Xboksie i dokupywanie Network Adaptera do PS2. Początki są jednak dużo ciekawsze i starsze. Ściąganie gier w wersji cyfrowej oferował przecież nawet NES. Szczególnym przypadkiem na osi historii jest jednak Sega Saturn. Bo na Saturnie wciąż można grać online.
Ta najdziwniejsza platforma Segi (a o ten tytuł łatwo nie było) jest jak wielkie zderzenie sprzeczności. Równocześnie przestarzała i nowoczesna, na pewne gry znacznie za słaba, w innych pokazująca moc przewyższająca ówczesną konkurencję. Częścią opowieści o Saturnie jest także granie online. Żeby z niego korzystać należało zakupić cardridge (bo to oczywiste, że sprzęt Segi z napędem CD ma też taki slot) z Sega Netlink – przystawką do której wpinamy kabel telefoniczny. Działało to na zasadzie połączenia wdzwanianego.
Dzięki temu Saturn pozwalał oglądać strony internetowe, sprawdzać wiadomości i pisać emaile. Lepiej – moglibyśmy robić to nawet dzisiaj, gdyby nie to, że standard HTML 4 i 5 na którym stoi dzisiejszy internet nie jest z oczywistych powodów wspierany przez Netlink. Jeżeli jednak wykopiecie wystarczająco starą stronę to będziecie mogli ją czytać za pośrednictwem konsoli z 1994 roku. Koszernie.
Najciekawszym elementem tej historii jest to, że w Japonii gracze chcący współzawodniczyć łączyli się ze sobą poprzez usługę SegaNet. Było to wtedy znacznie wygodniejsze, jednak wraz z fatalnymi wynikami Saturna przekonwertowano z czasem ten system tak, by działał na Dreamcascie. Reszta świata, by np. pograć w co-opie ze znajomym musiała wpisać jego numer telefonu i się połączyć „ręcznie”. Takie bezpośrednie łączenie między użytkownikami konsoli, bez udziału serwerów firmy, daje pewien bardzo konkretny plus: to cały czas działa.
Jeżeli macie Daytona USA NetLink Edition, Duke Nukem 3D, Bombermana, Sega Rally Championship, lub Virtual On: Cyber Troopers NetLink Edition to wciąż możecie doświadczyć w nich potyczek przez kabel telefoniczny. Czemu wypisałem akurat te tytuły? Bo to pełna list gier na Saturna, które w ogóle korzystały z tej opcji. Pokazuje to dobitnie nie tylko jak dużą porażką okazał się ten sprzęt, ale i to że nie byliśmy wtedy gotowi na takie rozwiązania.
Żeby doprecyzować: NetLink nie był dostępny od samego początku. Saturn ukazał się w listopadzie 1994, a przystawka w październiku 1996. Czyli w momencie, w którym śmierć systemu była już praktycznie przesądzona. Trzy miesiące później na PlayStation ukazało się Final Fantasy VII i już na dobre przekreśliło sens współzawodnictwa, przyklepując lata panowania Sony na rynku konsolowym.
W tamtym czasie jednak ani PlayStation ani Nintendo 64 nie próbowały się z tematem Internetu. Kolejny sprzęt Segi – Dreamcast, był za to od dnia premiery gotowy do podboju świata, także pod tym kątem. Niestety przez ciągnące się latami problemy finansowe firmy i jej fatalną politykę DC nie miał szans na to, by uwolnić swój potencjał na dobre. A przecież miał własną wersję Quake III Arena, która mogła wszystko zmienić…
Dla osób chcących zobaczyć Saturnowy Netlink z bliska i sprawdzić jak konkretnie wyglądają jego menusy, łączenie, działanie itd. Zapraszam do sprawdzenia filmów z kanału Project COE:
Co za historia.
cascad