Słowo roku 2017: Skrzynka

Japonia ma bardzo ciekawą tradycję wybierania Kanji roku. Jest to znak, który towarzystwo Japanese Kanji Proficiency Society uznaje za najważniejszy w danym roku kalendarzowym. W ten sposób podsumowuje się każde 365 dni w minimalistyczny, ale bardzo wymowny sposób. Przykładowo jako kanji 2016 roku wybrano „kin” oznaczające „złoto” m.in. na cześć medali zdobywanych przez japońskich sportowców na olimpiadzie w Rio. Nie zawsze Kanji roku ma jednak tak pozytywny wydźwięk… Chciałbym zabawić się trochę z tą tradycją i wybrać słowo roku dla branży gamingowej. W 2017 nie może być ono inne niż „Skrzynka”.

Kwestia lootboksów/skrzynek/paczek, z których wypadają losowe nagrody – przeważnie w grach sieciowych – wydawała się być ogarnięta dawno temu. Są one obecne w takich gigantach jak Counter Strike i FIFA, i nigdy nie było wokół nich wzmożonych kontrowersji. Zwłaszcza w FIFIE, w której wpływa to przecież mocno na cały tryb FUT, zbudowany wokół składania jak najsilniejszej drużyny.

 

Przez lata skrzynki istniały w pewnym limbo, zarabiając grube miliony dla EA czy Steama, a ostatnio Blizzarda. Miały na to coś w rodzaju cichego przyzwolenia. Grający w FIFĘ nie skarżyli się na to, że wydają setki złotych na niepotrzebnych zawodników. Szukających „najlepszej kosy” w CS:GO nikt nie żałuje, a Overwatch skrył za skrzynkami odkrywanie nowych strojów dla postaci co nie ma żadnego wpływu na zabawę. W 2017 ten model sprzedaży, utrzymujący większość tytułów mobilnych i darmowych (F2P) bardzo niedyskretnie wrzucono do gier premium – kupowanych za pełne 60 euro, posiadających ogromny budżet produkcyjny i marketingowy. Na czele stanęły EA i Activision. Dwie firmy, które słyną z bezwzględnej maksymalizacji zysków, związanej z ciągłym testowaniem ile jeszcze mogą wyciągnąć od graczy nim ci naprawdę się zbuntują. Wydarzenia z ostatnich miesięcy pokazują, że granica ta została odnaleziona.

Star Wars Battlefront II skrywając postęp w grze i odkrywanie postaci za lootboksami nie tylko przesadziło, ale i zwaliło na siebie cały możliwy gniew branży. Oczywiście była to bardziej kumulacja innych problemów Electronic Arts niż samego SFBII, w którego w zasadzie da się grać nie dokładając do niego ani złotówki. Szum był tak duży, że w jednej z aktualizacji wyłączono mikropłatności. Destiny 2 również bije rekordy pod względem negatywnych wrażeń, wprost od fanów gry. Tu także mikropłatności zostały wprowadzone do rozgrywki tak mocno, że zaburzyły jej normalny balans. Pokazało to graczom, którzy chcą za pełną cenę otrzymywać pełne gry, że nie mogą liczyć na takie nagrody jak ich odpowiednicy z wyższym stanem konta. Zatem jak w życiu: bogatszy ma więcej, lepiej i szybciej. Tylko, że w gry gramy właśnie po to, by nie mieć takich życiowych problemów.

Jakby tego było mało, w 2017 skrzynki do swej gry dodał kolejny kontrowersyjny wydawca – Warner Bros. I jest to przypadek o tyle brutalny, że sukces w końcowym rozdziale Shadow of War jest silnie uzależniony od grindu, który można mocno skrócić skrzynkami. Najmniej przyjemną sprawą w tym bałaganie jest jednak to, że to gra bez trybu multiplayer. Pojawianie się takich elementów w tytułach dla jednego gracza można już chyba nazwać skandalem. I gdyby nie to, że EA tak mocno pokpiło sprawę z nową grą w uniwersum Star Wars, to właśnie Cień Wojny byłby twarzą tego „roku skrzynek”.

 

Do tego grona dołączył jeszcze jeden wydawca, mający od dawna problemy z utrzymaniem pozytywnego wizerunku. Microsoft i umieszczenie lootboksów w Forza Motorsport 7 to przegięcie jeszcze większe niż w Shadow of War, gdyż dzięki nim wpływa się na warunki zwycięstwa w wyścigu i otrzymywaną za niego nagrodę. Takie rzeczy się nie godzą, choć medialnie chyba najmniej oberwało się właśnie im.

 

Wynik tych wszystkich zawirowań jest jednak pozytywny. Trzęsienie ziemi jakie gracze zafundowali wydawcom zaowocuje w przyszłości. 2017 może być bowiem rokiem, w którym naprawdę wygraliśmy, dobitnie pokazując że pewne metody monetyzacji nie będą już przechodzić.

 

2017 to rok fenomenalnych gier bez loot boksów i rok w którym gracze pokonali lootboksy. Takim go będę pamiętał.

 

Linki do afer:

PS „Kanji roku” to jedno – tradycja wyboru słowa roku bierze się od naszych sąsiadów Niemców. Początek wpisu poświęciłem jednak Japończykom, bo to u nich po raz pierwszy trafiłem na te tradycję.