Marvel vs. Capcom: Clash of Super Heroes ma już 20 lat

Nie wiadomo kiedy ten czas przeleciał, ale pierwsza bijatyka o pojedynkach postaci Capcomu z postaciami z uniwersum Marvela obchodziła właśnie (dokładnie to wczoraj – 23 stycznia) swoje dwudzieste urodziny. Warto to świętować, szczególnie po tym jak ostatni tytuł z serii; MvC Infinite został przyjęty wyjątkowo chłodno.


Zanim Marvel vs. Capcom: Clash of Super Heroes trafiło w pełni arcade’owej glorii i chwały na Dreamcasta oraz PlayStation (ta wersja została jednak pozbawiona oryginalnego trybu TAG, przez zbyt małą pamięć operacyjną konsoli) mieliśmy jednak grę o tytule X-Men vs. Street Fighter. Był to prawdziwy przebój automatów w 1996, przeniesiony potem na Saturna (1997) i PlayStation (1998). Zgodnie z nazwą walczyły w nim tylko postaci z serii Street Fighter i komiksów o X-Menach. Było ich w sumie 17.

Kolejnym krokiem w rozwoju było powstanie Marvel Super Heroes vs. Street Fighter w 1997 roku na arcade’ach (+ późniejsze konwersje na Saturna i PSX). Już w tytule widać rozwinięcie – zamiast postaci Marvela z uniwersum X-Men, tym razem otrzymujemy zbiórkę herosów z różnych serii komiksowych. Dzięki temu w grze ląduje (z tego co kojarzę, po raz pierwszy w historii) Hulk. Obok niego są takie persony jak choćby Spider-Man i Captain America. MSHvsSF tak jak poprzednik ma 17 grywalnych postaci.

Następną grą z cyklu jest bohater wpisu Marvel vs. Capcom: Clash of Super Heroes, przeskakujący na nową generację maszyn – Dreamcasta, którego wersja do dziś uznawana jest za znakomity przykład portu z automatów. Wersja na PlayStation znów pokazuje braki tej maszynki w kwestii pamięci RAM. Istotne jest jednak to, że rozpoczęto na dobre nową serię bijatyk Capcomu, w której nawalają się ze sobą komiksowi herosi z bohaterami gier żółto-niebieskich. Do wojowników ze Street Fightera dołącza tu zarówno Mega-Man, jak i Strider czy Captain Commando. Roster liczy sobie tym razem tylko 15 postaci, co jest sporym przystankiem przed tym co niebawem będzie się działo w tego typu bijatykach „łączących uniwersa”. Już sequel gry, Marvel vs. Capcom 2: New Age of Heroes wydany dwa lata później zawierać będzie 56 grywalnych postaci!

To właśnie od serii Marvel vs Capcom, czy też jak kto woli X-Men vs Street Fighter na dobre zaczął ujawniać się potencjał łączenia różnych uniwersów w bijatykach. Do dziś odpowiednie ich dopracowanie przysparza jednak sporo problemów. Wszyscy pamiętamy Street Fighter X Tekken, Mortal Kombat vs DC Universe czy wielkie SNK vs Capcom, każda z tych gier (serii) ma jednak problemy z nabraniem odpowiedniego rozpędu. Nie pomaga im nawet to, że łączą w teorii podwójny potencjał marketingowy. Działo się tak kiedyś i dzieje teraz, gdy filmy o superbohaterach komiksów biją kinowe rekordy, a seria Marvel vs Capcom i tak nie zalicza takiego rozkwitu jaki powinna.

 

Można to tłumaczyć na wiele sposobów, głównym wydaje się jednak brak odpowiedniego człowieka, który na nowo stworzyłby podstawy tych zmagań. Odrzućmy jednak te smutne dywagacje i zdmuchnijmy świeczkę z tortu pierwszego MvC bo na to zasługuje, wciąż będąc bardzo fajną, skondensowaną dwuwymiarową bijatyką. Można się przy niej cały czas dobrze bawić jak przy najlepszych Street Fighterach (w wersji Arcade i DC).  Wypada to docenić.