PlayStation 5 będzie droższe (smutna minka)

Ponad 20 lat przyglądam się temu co się dzieje w branży gier, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Podniesienie ceny konsoli, w obliczu rozpędzonej konkurencji? Znów wybija na wierzch to, że PlayStation jest zarządzane od jakiegoś czasu przez zupełnie nowych ludzi, z siedzibą w USA.

Informacja o zwiększeniu ceny PlayStation 5 nie tylko wydaje się irracjonalna, przy tańszym Switchu (ewentualny następca Switcha też PS5 pod względem ceny nie przebije – możecie być pewni) i Xboksie Series; ale i totalnie oderwana od tego co się dookoła dzieje. Tak, mamy kryzys i inflacja wszystkich dojechała – tylko umówmy się, że ceny gier (które Sony zdążyło już znacznie podnieść) od zawsze były takim obciążeniem dla portfeli, że sprzęty, a zwłaszcza konsole z czasem miały tanieć. Taka była umowa społeczna od połowy lat 90.

Sposób budowy ekosystemu w skrócie, zawsze polegał na tym: sprzedajemy jak najwięcej sprzętów, potem zwróci się nam to na prowizjach od gier. W epoce dystrybucji cyfrowej, abonamentów i łatwości, z jaką każdy może nabyć wyczekiwany tytuł, wydawało się to bardziej oczywiste niż zwykle. Ale nowe szefostwo dba o to, by mieć zielone wykresy w dziale PlayStation w inny sposób.

Obecne Sony zaczyna przypominać Microsoft z czasów zarządzania Xboksem przez Dona Mattricka. Są tak pewni siebie po poprzednich sukcesach, że wierzą, że większe dociśnięcie fanów ujdzie im na sucho. Tym bardziej że przy konsolach nowej generacji mimo niemal dwóch lat na karku wciąż towarzyszy im narracja o tym, że są braki w magazynach i podaż nie wyrabia. Może najpierw zajęliby się tym, że sprzęty będą w sklepach? (albo właśnie ten ruch to sprawi?).

Na japońskim Twitterze zaczęło trendować Final Fantasy XVI, wiecie czemu? Bo ludzie widzą, że nie będzie ich stać na zagranie w ten tytuł, dla którego chcieli kupować konsolę (swoją drogą – w jakiej pozycji stawia to Square Enix, muszą mieć teraz wszystkie drzwi otwarte w Sony). Wzrost ceny PS5 o 20% (do 60,478 jenów, z 49,980 jenów za wersję z napędem i do 49,478 jenów, z 39,980 jenów za model Digital only) to za wiele dla tamtejszych graczy, którzy w takiej sytuacji zaczęli prosić o… jak najszybsze zapowiedzenie wersji Steam FFXVI.

Cała sytuacja jest bardzo ciekawa, pod względem tego co jest „lost in translation” między Wchodem i Zachodem. Czy szefostwo PlayStation w USA w ogóle zrozumie, w jakim kierunku pcha ten wózek?

To, co się tutaj wyprawia to totalna zagadka. Najważniejsze wygrane Sony: PSX i PS4 to wygrane związane z tym, że zaoferowali sprzęt o 100 dolarów tańszy od konkurencji (odpowiednio od Saturna i XOne); a szczęśliwie wysoka cena PS2 była akceptowana tylko dlatego, że zbiegła się ze śmiercią Dreamcasta, dołkiem Nintendo, raczkującym Xboksem i technologicznym zafascynowaniem filmami na DVD. Taki układ gwiazd się już nie powtórzy. PlayStation 5 jest dla odmiany, kolejnym zamkniętym pecetem – który z żadnej strony nie pokazuje technologicznej przewagi, że o grach na wyłączność nie wspomnę. Szkoda, że optyka w Sony jest taka, że nie chcą obniżyć ceny; póki im dobrze idzie, tylko podwyższają ją, czekając na kłopoty.

Dla jasności – nie oburzam się o sam wzrost ceny sprzętu, tylko o wzrost ceny sprzętu, który wciąż nic nowego nie pokazuje, nie obiecuje, a i tak dobrze się sprzedaje. Logika stanęła tu całkowicie na głowie: zamiast dbać o to, by jak najwięcej osób miało PS5 w domu i dawało zarobić firmie, kupując gry przez kolejne lata, odcina się od siebie ogromne grupy graczy, dla których 549 euro (nowa europejska cena) to coś nie do przeskoczenia, by np. namówić na taki wydatek rodziców.

Wszystko drożeje i nawet naprawdę słabe laptopy są obecnie sprzedawane w takiej samej cenie  (to około 2700 PLN), ale… to laptopy. Ich producenci składają je z części różnych firm i jeszcze muszą mieć deal na Windowsa, by potem dostać jednorazową zapłatę – podczas gdy zakup samego PS5 to dopiero początek wkładania pieniędzy do kieszeni Sony.

Pozostaje nam tylko pytanie, czy w obecnych czasach te 2700 PLN to rzeczywiście tak dużo, gdy bułki za złotówkę nikogo już nie dziwią. Czy może właśnie wręcz przeciwnie – patrząc na to ile trzeba wydać na żywność, prąd i ogrzewanie, tych dodatkowych 2700 większość z nas nie ma już skąd wziąć. Ach i to dalej mniej niż premierowe PS2. Mnie wydanie takiej kwoty na konsolę nie przejdzie przez gardło, dopóki nie pokaże zabójczej biblioteki hitów, bo w obecnym „stanie programowym” to za PS5 i 1500 bym nie dał. Już nie wspominając o tym, że wersja slim musi się pojawić, bym w ogóle to rozważał. Tu nie dość, że brakuje gier na półkach to, jeszcze nawet nic wielkiego nie jest zapowiedziane. Fajnie gdyby Sony najpierw zajęło się tą sprawą, a potem myśleli o cenie SKU. A jak na tym wyjdą – przekonamy się niebawem.

 

cascad