Wonder Boy: Asha In Monster World – przygoda na zagryzkę

Są gry, które bez swojej grafiki tracą rację bytu. Nie myślę tutaj o tytułach takich jak najnowszy Ratchet, Doom Eternal lub demach technologicznych, lecz o grach gdzie oprawa jest częścią całej tożsamości.

Crysis potrzebuje bujnej roślinności, aby być Crysisem. Metal Slug potrzebuje swojego pixel-artowego, charakternego projektu, aby być ponadczasowy. Vib Ribbon jest zdefiniowane poprzez swoją estetykę.

Bo grafika to nie tylko grafika – grafika to także rozgrywka.

Drobne animacje, telegrafowanie ataków, widoczność, użyteczność – wszystko to leży na przekroju tego co robią projektanci rozgrywki, a tego co robią projektanci grafiki. Po niewielu grach to widać tak jak po remake’u Asha in Monster World.

Czym jest ta gra?

Przede wszystkim boczną odsłoną długiej serii od SEGA, w której wbrew tytułowi zagramy dziewczyną. To też połączenie jRPG-akcji i platformera z naciskiem na właśnie platformowanie. O ile część serii zmierzała już w stronę metroidvanii, tutaj mamy raczej miasto z serią lochów, o różnej tematyce i poziomie wyzwania. Gra jest urokliwa, a bohaterka wydaje się inspiracją dla Shantae. Jest to gra krótka, w ten dobry sposób, a także dość prosta. Powiedziałbym, że dobra dla dziecka, jednak wymaga trochę czytania i nie ma polskiej wersji. Ogólnie, mimo niewątpliwego uroku to przygoda Ashy troszeczkę się zestarzała, głównie poprzez przeciętny level design, dość standardową eksplorację i brak czegoś ekstra, co mają zarówno starsze jak i nowsze gry gatunku.

Czym jest ten remake? Przeniesieniem tej idei, w zasadzie 1 do 1 z minimalną liczbą usprawnień w oprawę 3D na poziomie niskobudżetowej, acz wykonanej z sercem indie game. I to właśnie ta duża wersja jest trochę taka…nijaka? Obdarcie głównej bohaterki z urokliwego pixel-artu, mniej szczegółowy świat i znacznie mniej fajne animacje przekładają się na to, że gra się w to po prostu mniej fajnie niż w oryginał. Nawet drogą dość dziwnych dziś zasad starej szkoły – odblokowanie oryginalnego OSTu wymaga wystukania kodu. Idealnym rozwiązaniem byłaby tu opcja znana z nowego C&C lub R-Type Dimensions, gdzie w locie można sobie zmieniać oprawę audio-wideo.

Są za to obie wersje gry, jeśli kupimy ją pudełkowo. Szczerze bardziej polecam oryginał, ale ta wersja także jest relatywnie przyjemna.

Pita