Inazuma Eleven: Victory Road of Heroes w końcu jest na dobrej drodze

Studio Level-5, które osiągnęło ogromną popularność w czasach PS2 i Nintendo DS od dłuższego czasu ma kłopoty z powrotem na właściwe tory. Problemy z chwytnością ich nowych licencji, próba stworzenia zbyt wielu rzeczy równocześnie (i to, że te rzeczy zaczęły być do siebie zbyt podobne) sprawiły, że potencjał marek takich jak Professor Layton, Yo-kai Watch czy Inazuma Eleven niemal roztrwoniono. Na szczęście na samym końcu 2022 pojawiła się iskierka niosąca nadzieję.


Tą iskierką jest wpis na blogu oraz wideo, które do niego dołączono. Tekst informuje o tym, że Inazuma Eleven: Victory Road of Heroes zaliczyło w ostatnich miesiącach potężny postęp. Bardzo mocno zmieniono scenariusz i rozplanowano grę od nowa, ustalono także nową strategię firmy (a raczej pipeline produkcyjny), która będzie stosowana do wszystkich nowych projektów – nad którymi kontrola powraca w ręce Akihiro Hino, czyli CEO Level-5. Jak pisze Hino – nareszcie udało się wypracować model, który pozwala na dobrą zabawę w Inazumie zarówno przy pomocy kontroli dotykiem (będzie można całość przejść tylko na switchowym touch screenie!), jak i przy użyciu pada. Widać to na nowym filmie, który udowadnia, że kwestie projektowania rozgrywki są już przyklepane (co oznacza, że dalsza produkcja powinno już pójść relatywnie płynnie):

Ważnym elementem wpisu Hino jest także odniesienie się do Megaton Musashi:

Gra ukazała się w 2021 tylko w Japonii, na Switchu, PS4 i PS5 – i standardowo dla Level-5 towarzyszyło jej także anime. To sposób prezentacji grupy postaci w MM oraz przeplatanie się ich losów z ich bliskimi, kibicami i krytykami zainspirowały do przepisania historii w nadchodzącym Inazuma Eleven – tak by dodać jej wagi, atrakcyjności i dramatyzmu.

Wracając do Victory Road of Heroes – bardzo się cieszę, że akurat ta seria wraca, bo mam świetne wspomnienia z jej pierwszą częścią na NDS. Rewelacyjna była i choć kolejne już zbyt mocno poszły w kosmos, super-moce i dragonballową poetykę to dobrze, by seria i studio zostały na rynku (zresztą, aż tak źle im nie idzie). Od dawna czekałem na jakiś ruch w tym temacie. Oby 2023 przyniósł nam zatem ten tytuł nie tylko jako coś oglądanego z daleka, na stronach piszących o japońskich grach, ale i w formie anglojęzycznej premiery. I oby pociągnęło to za sobą także tłumaczenia wspominanego wyżej Megaton Musashi, oraz Yo-kai Watch 4, na które zbyt długo czekamy. 

cascad