Kolejna, w miarę regularna, odsłona stałego, wtorkowy cyklu o tym, jak się żyje z grami. Jak to jest mieć gracza w domu, jak ma się grające dzieci. I o wielu innych sprawach. Growych. Życiowych. Codziennych i niecodziennych. Takich w średnim wieku.
Przełom roku to czas na podsumowania. Zwykle skłania nas do odcięcia się od tego co było i dalszego rozwoju. Niekoniecznie oznacza zmiany i niekoniecznie na lepsze.
Rok za rokiem
Festiwal podsumowań zaczyna się już w listopadzie, ze słusznym falstartem. Nieraz ma na celu bycie przed wszystkimi innymi i narzucenie pewnej narracji, wyznaczenia punktu do którego wszyscy będą się odnosić. Nawet jeśli następnego dnia na rynku pojawi się hit, który wszystko pozamiata. Cóż, mimo tego, że hit pojawił się w postaci Cyberpunk 2077, to trudno jednoznaczne się do niego odnieść. Na pewno z każdym patchem i nową konsolą będzie to prostsze. Na pecetach nie ma z tym problemu. Wokoło wiele kontrowersji tych słusznych i tych mniej. Jakby była to pierwsza zabugowana gra, prawda Bethesdo?
Do Cyberpunku mam bardzo osobisty stosunek, a na podsumowanie gry CD Projekt Red jeszcze przyjdzie czas. Na rozliczenie graczy, oczekiwań i udziałowców firmy, także. Wiedźminy też miały te problemy, a widać, że nikt o nich nie pamięta, oczywiście ich skala napompowania była mniejsza, ale błędy są błędami. Natomiast ja pamiętam podręcznik Cyberpunk 2020, który od nadmiaru grania po prostu się rozleciał. Jakby złowieszczo to nie brzmiało, na swój sposób przewidział, że rok 2020 będzie interesujący (jak w tym „chińskim przysłowiu”, które okazało się być zmyślone). Teraz można tylko czekać na to, co przyniesie 2021, cóż, Mad Max nie może się mylić. Chyba, że kapłan Majów miał dysleksję i pomylił 2012 z 2021. Strach się bać.
Niejedna przyszłość
Jednak moje podejście do Cyberpunku można było poznać podczas naszego nagrania poświęconemu temu nurtowi. Zawsze lubiłem tą stylistykę i przesłanie, podskórnie czując, że to przyszłość, która nas czeka. Pełna techniki, dehumanizacji, wyzysku, niesprawiedliwości społecznych i wszechobecnego prostactwa i pozerstwa. I tak stoimy w przededniu Cyberpunku. Mamy już to wszystko, a technika idzie dalej do przodu. Jak w Ghost in the Shell, „sieć jest wielka i nieskończona”. Nie tylko sieć. Chciwość i głupota także.
Co tak naprawdę przynosi nam Nowy Rok? Poza podsumowaniami, wiele oczekiwań, nowych, zapowiedzianych gier, filmów, książek, ale i oczekiwań społecznych, lepszych zmian, mniejszych obciążeń. Dla ludzi, dla planety, dla przyszłości… Niestety dostajemy coś zupełnie odwrotnego. Nie czekam na żadną grę, nie zachwyciła mnie tak bardzo, abym pamiętał ją pomimo hucznych zapowiedzi. Branża filmowa stoi w bezruchu, jedyna nadzieja w książkach. Liczę, że tu się coś ruszy, bo w kwestiach społecznych jeszcze wiele pracy przed nami. Wyrzeczenia są konieczne na każdym kroku, pandemia odbija się na wszystkich branżach i wszystkich ludziach. Do tego zastoju gospodarczego dochodzą jeszcze nowe obciążenia, nowe podatki i nic nie nastraja nadzieją. Przyszłość staje się mroczna, jak w Cyberpunku.
Rok nie taki nowy
Co tak naprawdę dzieje się z nastaniem nowego roku? Nie odcinamy się od przeszłości, a jedynie chcemy by przyszłość była lepsza. Nie zmieniamy się w jednej chwili, a jedynie chcemy wytrwać z tym, aby tę zmianę dokonać (miesiąc czy kwartał słomianego zapału?). Ten moment to tylko odskocznia, wygodny i popularna chwila na zmianę siebie i swoich upodobań, kiedy tak naprawdę nic nie znaczy poza zmianą kalendarza i dopisania kolejnego roku do metryczki. Dla mnie tak naprawdę to jakiś przecinek, a nie kropka w życiu. Ono trwa zawsze, to jeden płynny stan, nieustanny flow, a zmiana może przyjść w każdej chwili. Jedna będzie dana nam przez los, inną zbudujemy sami. To wymaga pracy i poświęceń.
Zawsze jakoś wyobrażamy sobie naszą przyszłość. Oczekujemy jej. Poznajemy zamiary innych osób. Poznajemy wizje artystyczne jak Cyberpunk, postapo czy dystopie, jest ich co niemiara. Niestety żadna z nich nie jest rajem, a jeśli na taki wygląda to ma poro pochowanych po szafach trupów lub jest imperium zbudowanym przez jego niewolników. Jedne to pobożne życzenia, inne to ostrzeżenia, które ignorujemy kierując się swoją wygodą. Dlatego trzeba przestać być wygodnym i zabrać się za zmiany, zabrać się za siebie. Trzeba się zbudzić, niekoniecznie spalić miasto, ale przynajmniej spróbować zmienić siebie. Warto, ale niełatwo.
sakora