ReCado 5 – Przerwa w grze

Kolejna odsłona stałego, wtorkowego cyklu o tym, jak się żyje z grami. Jak to jest mieć gracza w domu, jak ma się grające dzieci. I o wielu innych sprawach. Growych.  Życiowych. Codziennych i niecodziennych. Takich w średnim wieku. 

Kiedy gra już powie dość. Może to zrobić z wielu powodów. Tak samo jak gracz może przestać grać. Co jednak powoduje, że przestajemy grać i na ile? Co za tym stoi?

Rime

Wykończenie gry

Gry poza tym, że przynoszą wiele radości i odprężenia potrafią być bardzo angażujące. Tak bardzo, że nieraz stopień towarzyszącej im immersji zaczyna dotykać nas fizycznie. Kolejne podejście do arcytrudnego przeciwnika. Niesamowicie skomplikowana zagadka logiczna, której sposobu rozwiązania nie jesteśmy w stanie pojąć. Ciężki i nużący etap gry, który wymaga poświęcenia wiele uwagi i czasu, a który po porażce trzeba powtarzać w całości. Długo można wymieniać sporo tych oczywistych i nieraz banalnych powodów, kiedy to gra nas pokonuje. Wykańcza fizycznie i psychicznie, zupełnie nie wynagradzając czasu, który jej wcześniej poświęciliśmy.

Z jednej strony mamy mechanizm przywiązania gracza i ambicjonalnego podejścia do samej rozgrywki, który jednak czasami zawodzi. Kiedy nie pomagają poradniki i filmiki ze sposobem przejścia. Kiedy jednak umiejętności nie wystarczają, a sama gra rodzi frustrację, ląduje w kącie i czeka. Czasami wystarczy po prostu na chwilę ją odłożyć, do następnego dnia. Szybka regeneracja, odświeżenie głowy i niepokonany dotychczas przeciwnik pada z pierwszym podejściem, zagadka nagle staje się oczywista, a gra przyjemna. To wersja optymistyczna. Gorzej, jeśli gra nadal nie odpuszcza. Nie pomaga odpoczynek, a każde kolejne podejście rodzi jeszcze większą irytację. A z czasem sama gra, odstawiona na długo staje się już absolutnie nie do przejścia. Rodzi się pytanie, ile chorych godzin już temu poświeciłem i co robię ze swoim życiem?

Blackwell Epiphany

Wykończenie gracza

Przy grach wymagających odpowiedniego refleksu i wysokich, zdobywanych podczas rozgrywki umiejętności jest to absolutnie zrozumiałe. Inaczej, kiedy główną osią rozgrywki jest fabuła i mocne emocjonalne podejście do podejmowanej tematyki. Takie tytuły zwykle wymagają odpowiedniego nastawienia i silniejszej, emocjonalnej bazy. Angażujące historie mają to do siebie, że często męczą nie fizycznie, a psychicznie. Szargają ducha, i nieraz nie pozwalają na pogodzenie się z podejmowanymi podczas gry wyborami i konsekwencjami, które przedstawiają nam twórcy gry. Nieraz takie doświadczenia bardziej nas naznaczają niż kolejny skillowy jumper-shooter-racer. A skończenie takiej gry powoduje, że sięgniecie po kolejny, jakikolwiek by to byłtytuł, bywa poprzedzony traumatycznymi przemyśleniami mocnym syndromem odepchnięcia. Tak jesteśmy skonstruowani. Dlatego grajcie odpowiedzialnie. Nieraz wystarczy na jakiś czas sięgnąć po zupełnie inny gatunek gry.

Innym razem gra zaczyna nudzić. Jest powtarzalna, wyzwania zlewają się w jedną papkę, a historia rozmywa się pomiędzy kolejnymi etapami, podobnymi jeden do drugiego jak masowe klony z fabryki mięsa armatniego. Winić o to można zdecydowanie twórców, którzy zamiast angażującej i w miarę skondensowanej rozgrywce, rozmywają ją w nieskończoność. Niestety megalomania twórców gier jest teraz wszechobecna. Wszystko musi być naj. Naj-większe. Naj-szybsze. Naj-naj. A często po prostu przerasta to gracza, który szuka prostych rozrywek, relaksu, a nie epopei za każdym razem, kiedy uruchamia nowy tytuł.

Fuel

Wykończenie czasu

Czas, który gracz poświęca na swoje hobby zmienia się, raz z powodów życiowych i osobistych, a innym razem z powodu samych twórców gry. Nowe gry też wymagają odpowiedniego podejścia. Pomijam koszt zakupu gry, ale niestety czasami jest to gorzkie doświadczenie, kiedy gra okazuje się być czymś innym niż oczekiwaliśmy. Nie pasuje mechanika, nie angażuje historia. Gra po prostu z nami nie gra. Ląduje w koszu. Czasami ponowne podejście po czasie pomaga, pozwala przezwyciężyć pierwszą niechęć, dać danemu tytułowi nowy, świeży start. Gorzej, kiedy staje się to niemożliwe. Po prostu dany tytuł nam nie pasuje.

Czas jaki poświęcamy na granie jest różny w wieku nastoletnim i nieco starszym, a zupełnie inny, kiedy mamy pracę, rachunki i rodzinę na głowie. Każdy z nas mając lat naście marzył, ile to gier kupi sobie, kiedy będzie dorosłym, w ile to będzie grać, nie musząc wybierać pomiędzy tytułami. I tak jak to jest w tej obiegowej historii, sprawdza się jej druga połowa. Kiedy jesteś dorosły, kiedy masz na głowie dom i pracę, nieraz nie masz czas u na granie. Naprawdę trudno o relaks, kóry zmaga się z nieustannym zmęczeniem. To właśnie ono i stres zabierają przyjemność z gry (jak i innym, dowolnym hobby), a nawet do niej nie dopuszczają. I tak można zapomnieć o graniu w tygodniu, a dotychczasowe przyzwyczajenie zamieniają się w weekendowe kompulsywno-impulsywne maratony grania. Szargane i paniczne próby nadgonienia gry, która tak naprawdę nam nie ucieka. Ucieka nam czas. I tak, o ile pozwalają na to warunki, granie zamienia się na przykład w porządki, remont czy grające już więcej ode mnie moje nastoletnie dzieci. Dlatego też zamiast grać na hardcorowym poziomie trudności, gram czasami nawet na łatwym. Absolutnie bez żadnej spiny.

Spec Ops - The Line

Pauza

I tak z dnia na dzień, z roku na rok, dalej gramy. Raz częściej, raz rzadziej. W mniej lub bardziej angażujące, czy wymagające tytuły. A stając przed kolejnym wyzwaniem warto się zastanowić, ile nas będzie kosztowało pokonanie go. Czasami lepiej zebrać siły, dać sobie chwilę odpoczynku, wyjść na spacer, zamiast rzucać padem w ekran. Po powrocie, kolejne podejście ma szansę być pozbawione negatywnych emocji nagromadzonych wcześniej. Będzie relaksem, a nie frustracją. 

sakora