PlayStation 5 – dobre i złe strony pierwszego pokazu

W końcu nadeszła odpowiednia chwila. 11 czerwca 2020 wszyscy zasiedli przed ekranami, by zobaczyć czym będzie PlayStation 5. Wielu z nas dorastało w ekscytacji wynikającej z pierwszego kontaktu z PlayStation, w potędze Ps2, w buńczucznych obietnicach PS3 i w zbyt łatwym zwycięstwie PS4. Co czeka nas za kilka miesięcy?

Podstawa to obejrzeć to wideo:

Pierwsze wrażenia są dosyć mieszane, choć należy brać poprawkę na to jak wciąż niewiele wiemy. Dlatego po prostu podzielę je na dwie grupy:

To co dobre:

  • Zaczęło się od logo Rockstar – serce ledwo mi wytrzymało.
  • Pójście drogą Nintendo i atak gier bardziej familijnych i platfromówek. Astro Bot i Bugsnax wyglądają ok, a Sackboy A Big Adventure już garściami czerpie z ostatnich odsłon Mario. I bardzo dobrze, bo nawet jeżeli to nie będzie ten poziom to takie gry powinni dostarczać wszyscy producenci konsol.
  • Kena to taka zrzynka z Ghibli i The Legend of Zelda, że truizmem wydaje się o tym nawet wspominać. Ale i tak jest zbyt mało takich tytułów, żeby na to narzekać. Podoba mi się to.
  • Zamiast trąbić o tym, że gra jest „exclusive”, „exclusive na miesiąc” i „exclusive, który wyjdzie na PC” Sony po prostu dawało logo PlayStation Studios przed grami, które będą na wyłączność PS5. I ja naprawdę tak bardzo to szanuję.
  • Stray był ok.
  • Returnal ma kilka bardzo hyperionowych wizji i miłe strzelanie. Samotność w schizującym kosmosie zawsze na plus.
  • GhostWire Tokyo będzie jednak dynamicznym odpałem ze strzelaniem z palca do duchów. Zawsze coś.
  • Little Devil Inside wygląda na podejrzanie dobrze zaprojektowanego i wyreżyserowanego indyka. Takiego który łączy dziwy z oprawą, humorem i akcją. Od razu wpadł na moją listę.
  • Demon’s Souls wraca – tytuł, który przywrócił światu wiarę w dobre gry w czasach gównoplazmozy. Tytuł, który ma najlepszą mapę w historii. Tytuł, który cały czas inspiruje kolejnych twórców i który wciąż odbija się w grach każdej skali. Niby Remake niszowej gry o rycerzu, ale to najlepsze co się wydarzyło podczas tej prezentacji.
  • Resident Evil Village zaskakuje w każdej sekundzie pokazu. Capcom pewnie idzie po swoje.
  • Konsola wygląda tak jak powinna wyglądać konsola, a zapowiedź wersji bez napędu to kolejny plus.

To co złe, albo troszku słabe:

  • To co robi Rockstar to jednak port GTAV
  • Ratchet wciąż wygląda jak ten Ratchet z PS3, który zagubił balans rozgrywki i poczucie humoru z oryginalnej trylogii. Niby jest to już wizualny poziom filmów Pixara, ale im ładniej wygląda tym większe dziury w charyzmie i designie postaci widać. Ta seria była idealnie skrojona pod moc i możliwości PS2, szkoda, że na kolejnych generacjach nikt nie wrócił z nią na deskę kreślarską.
  • Gran Turismo od zawsze jest fotorealistyczne (nawet na PS2), więc gdy znowu pokazano fotorealistyczne samochody nie czułem ani przez sekundę czegoś nowego. GT7 pewnie będzie pożeraczem godzin, ale jako pokaz mocy nowej generacji się totalnie nie sprawdziło. Supersamochód szybko jechał – brak uszanowanka.
  • Nowy Horizon pewnie zrobi to co trzeba, ale jako gra pokazująca PS5 nic nie osiągnął poza kolejnym pokazem jak indianie przyszłości walczą świecącym kijem z maszyną-zwierzątkiem. Niech ktoś naprawi premise tej serii bo jest coraz bardziej nijaki… A przecież pierwszy pokaz na Ps4 robił  wrażenie gameplayem i jakością oprawy. Tu jakbyśmy widzieli kolejny port.
  • Project Athia przez kilka sekund wyglądał ekscytująco. Potem zdałem sobie sprawę, że za sześć lat mogę przeczytać newsa, że go skasowano…
  • Destruction Allstars chce tak mocno być cool, być Fortnite’m i Rocket League naraz, że aż smutno się zrobiło.
  • Brak konkretnej daty premiery (wiemy, że wyjdzie w tym roku) i brak ceny sprawiają, że to jednak mocno niekompletny pokaz.
  • Brak informacji o wstecznej kompatybilności.
  • Zabrakło choćby wspomnienia o mocnych markach, które zawsze kojarzyły się z PlayStation: Ape Escape, Ridge Racer, Ace Combat, Tekken, Killzone, Wipeout itd. Czegoś w stylu Ico, czegoś jak Infamous… zbyt wiele było za to indyków, po których widać że już czekają na ogłoszenie wyjścia na wszystkim. Zbyt wiele też powrotów do gier w stylu znowu to samo.


Należy pamiętać, że do gier które tu zobaczyliśmy należy dodać praktycznie wszystko z ostatniego pokazu nowej generacji na Xboksa Series X (o którym wolałem nic nawet nie pisać na Lavocado, taki był nijaki). Obie platformy wydają się rozpędzać bardzo powoli ze swoimi zapowiedziami, wyczekując ile się da konkurencję. Szkoda tylko, że to napięcie jest tak słabo odczuwalne. Na prawdziwe ciosy jeszcze poczekamy – choć liczę, że zadane będą jeszcze w tym roku.

EDIT: nie zaznaczyłem tego, a warto – informacje średnio-letnie, które nie pasując do żadnej z powyższych grup nie były przeze mnie komentowane. Uznałem, że są jeszcze zbyt szczątkowe, mało zaskakujące lub nijakie.

 

cascad