Czasami zdarzają się gry, które możemy oglądać tylko jak cukierki przez szybę. W Japonii uznane za wybitne, jednak nie ukazujące się na Zachodzie. Przez lata takim fenomenem było 428: Shibuya Scramble, które w końcu doczekało się konwersji na PS4 i translacji na angielski. Teraz świat powinien czekać na to, aż Gnosia podzieli podobny los. Tylko obyśmy nie czekali na nią dziesięć lat jak na 428…
Gnosia przenosi nas w przyszłość, na statek dryfujący w kosmosie. Wśród jego załogi musimy odkryć kto jest przyjacielem, a kto… Gnosią. Gnosia to obce formy życia, które udają członków naszego zespołu. Gra dzieli się na dni, podczas których prowadzimy rozmowy, zadajemy pytania i staramy się rozwiązać zagadkę tego kto jest kim. Opcji dialogowych są setki, a co jeszcze lepsze – gdy zaczynamy grę od nowa inne postaci stają się Obcymi. Jeżeli domyślimy się kto jest wrogiem możemy poddać go kriostazie. Gra kończy się naszym zwycięstwem gdy odkryjemy wszystkich Obcych, zostawiając przy życiu ludzi. Dodatkowego smaczku dodaje to, że Gnosia co noc zabija jedną osobę…
Jedno podejście do tej historii-łamigłówki zajmuje zaledwie 15 minut. Wersji scenariusza, zakończeń i dialogów są setki. Za każdym razem przeżywamy coś zupełnie nowego w tym niezwykłym settingu (z genialną muzyką, jak słychać na trailerze) i eksperymentujemy używając trzydziestu komend jakie mamy do dyspozycji.
Gnosia jest uznana przez wielu japońskich developerów za ich grę 2019 roku, a tamtejszy IGN dał jej notę 10/10. Wiem, że to IGN i że w Japonii – oceny gier są często abstrakcyjne, ale maksymalna ocena zawsze się wyróżnia i zawsze jest rzadkością, niezależnie od szerokości geograficznej. To jedyna gra na PS Vita, która otrzymała najwyższe laury.
Na japońskim Nintendo Direct Mini pokazano wersję na Nintendo Switch. A skoro taka gra dostanie szansę na zyskanie większej popularności to może oznaczać, że jesteśmy o krok od przeniesienia jej na Zachód. Wiecie jak to jest: Switch czyni cuda.
Trzymajcie ze mną kciuki za tę lokalizację.
cascad