Total War: Three Kingdoms – recenzja

Boję się takich gier, bo udowadniają mi, że chyba czas wracać do piwnicy.

W Total War na poważnie nie grałem od czasów Shoguna. Wybierałem przez wiele lat inne strategie – Kessena, Romance of the Three Kingdoms, Nobunaga’s Ambition, Herosów, Cywilizację – a czas przecież nie jest z gumy. Szczególnie jak się ma też słabość do taktycznych gier RPG jak Tactics Ogre i Final Fantasy Tactics.

Tyle wyliczanki, bo zmierzam do tego, że o Total War wiem niewiele, o starożytnych Chinach cośtam, więc to wydanie Romansu Trzech Królestw jest dla mnie świeże. I to mimo mojej miłości do Dynasty Warriors.

Wszystkie brody Guana Yu

Nie trudno zgadnąć, że mamy tutaj do czynienia z grand strategy, które łączy zabawę w turach oraz walki w czasie rzeczywistym, w której jest milion opcji, i w której czuć rozmach każdej bitwy. Przeklęty syndrom jeszcze jednej tury jest wręcz standardem w tej produkcji i chociaż nie wiem ile w nich prawdy, podobają mi się słowa z recenzji Destructoida:

“We’ve reached a point where your personal favorite Total War will be determined more by the property being adapted than any worry about quality or gameplay factors. Since everything is fine in Three Kingdoms, what else do I really need to say?“

Kto gra w 4X wie, że ciężko mówić o tym co jest w nich dobre, jeżeli są dobre. Przede wszystkim zawsze jest to świetny układ zależności, iluzja perfekcji, z której nie wolno odejmować ani grama. Iluzja zmieniania świata i rządzenia nim. I decydowanie krwią oraz piórem.

Trzy królestwa można konfigurować pod wieloma względami, które wpływają na tempo rozgrywki, poziom trudności, czy pseudo-realizmu. Można zrobić z tego gierkę do oglądania czegoś naraz na drugim monitorze, lub cholernie skomplikowany, wciągający jak diabli twór-potwór, który zje nam czas. Jak Heroes 3, tylko bez takiej ilości fantastyki.

Co ważne dla osób, które z gatunkiem nie są na Ty – interfejs, poziom skomplikowania oraz tutoriale są jak najbardziej przystępne. Nie jest to gra dla geniuszy tylko jak każda duża gra wideo – gra dla mas. Zaznaczam to z dwóch powodów. Po pierwsze śmieszy mnie elitaryzm części graczy w 4X. Po drugie pragnę zapewniać, że nowi w temacie MAJĄ czego tutaj szukać.

Jeżeli nie miałeś do czynienia z serią lub z gatunkiem to spokojnie sobie poradzisz. Pecetowy gracz odnajdzie się w mig. Casual będzie musiał poczytać tutoriale. Konsolowy przypomni sobie czasy z tRPGów lub Cywilizacji 2 z czasów pierwszego PlayStation.

Gra po prostu dobrze samą siebie tłumaczy.

Cao Cao nie czytamy Cow Cow 

W grach lubię poczucie skali. Nowy Total War doskonale na nim gra. Generalne walory produkcyjne stoją bardzo wysoko, a dobra grafika tylko podkreśla ogrom każdej decyzji, bitwy, scenariusza. Do tego kampania trwa ponad 20 godzin każdą ze stron, gra ma pojedyncze scenariusze, możliwość grania nierealistycznego i bardziej realistycznego i wsparcie modów.

Bardzo dużo.

A jednak Heroes 3 to dla mnie nie będzie jeszcze przez jakiś czas, o ile kiedykolwiek z jednego prostego względu. Długość rozgrywki. W graniu na pc w stare gry jedną z fajnych rzeczy jest to, że z czasem stają się lepsze. Wczytują się błyskawicznie, posiadają fantastyczne mody, można je odpalać w oknie, na drugim i trzecim monitorze robiąc inne rzeczy.

Total War jest nowy i trochę peceta mieli. Ale jako, że nie jestem jeszcze w wieku, że lubię tylko te piosenki, które znam jest dla mnie jednym z najlepszych odkryć tego roku.

Chcę mieć na ten tytuł czas, chcę go w wersji przenośnej, chcę więcej konkurentów. Fantastyczna gra.

 

5/7

O systemie oceniania

Podsumowanie: Strategia, która przypomni Wam czasy jarania się gatunkiem, czyli czuję się znów jakbym miał 15 lat i wielkie plany na podbicie świata. 

Pita