O tym jak Microsoft nie wygrał E3 (2019)

Waga jaką przywiązuję do targów E3 jest niewspółmierna do tego ile właściwie mogą one dać lub zabrać danej firmie. Koniec końców nawet wielu hardkorowych graczy nie sprawdza tych konferencji, nie wspominając o osobach postronnych. Tradycja pojedynku gigantów rozrywki jest jednak czymś wspaniałym, co trzeba pielęgnować. W żadnej innej branży nie ma takiego koloseum, tylko dostawcy wirtualnych światów tak zawzięcie walczą o nasze portfele. A teraz, gdy scena została niemal w całości zwolniona dla Microsoftu ten… przeszedł obok niej.

Sony odpuściło tegoroczne show, niemal policzkując w ten sposób swego arcyrywala. Trudno ocenić ten ruch w sposób jednoznaczny – z jednej strony dobrze ocenili swój arsenał, wiedząc, że nie bardzo mają co pokazać… z drugiej wypieli się na imprezę, dzięki której zbudowali całą pozytywną narrację dookoła PS4, przy okazji dobijając niepewny siebie Microsoft, jeszcze zanim doszło do premiery XOne.

Sześć lat później firma z Redmont chwali się posiadaniem najmocniejszej konsoli w historii, najlepszej chmury, najlepszego pada, najlepszych usług i niemal za darmo rozdaje gry, w ramach swego niesamowitego abonamentu (game pass). Wiecie kto nie jest nawet blisko tego wszystkiego? Nintendo. Ale to Nintendo ma Breath of the Wild. I mimo całej nadbudowy, całego fundamentu wylewanego przez ostatni rok, Microsoft na tegorocznym pokazie znów pokazał, że mimo całych swych pieniędzy nie jest nawet blisko posiadania takiego tytułu. A to gry sprzedają konsole, nie bebechy, usługi i chmura.

***

Nie da się zbudować całej konferencji tylko na grach na wyłączność… a nie, chwila, w zeszłym roku Sony pokazało, że się jednak da. Nintendo też to nigdy nie robiło problemu.

Pomińmy jednak tę uwagę – bo bardzo miło zobaczyć pewne gry na takim wydarzeniu wiedząc, że wkrótce ukażą się na wszystkich sprzętach. Szkoda, że znów zamiast dodatkiem do właściwego dania, to one były centrum działań Microsoftu. Xbox One nie będzie mieć na wyłączność Cyberpunka 2077, Dragon Ball Kakaroto, czy Elden Ring. To CD Projekt RED wygrał ich konferencję swym genialnym marketingiem. Cały świat pisze o Keanu zapowiadającym datę premiery ich gry. To, że gdzieśtam na końcu tego całego pokazu ujawniano Scarlett – następcę Xboksa ledwo kogoś obchodzi. Microsoft powtarza stare błędy i „prezentuje” nową generację w sposób niejasny, niedoprecyzowany. Czekałem w ich bełkocie na jakieś konkrety, ale ich się nie doczekałem… chyba aż tak bardzo nie chcą zrobić pierwszego ruchu, że ich to paraliżuje. Choć podanie okienka premierowego na święta 2020 to już krok w dobrą stronę, to i tak czuć, że boją się znowu wyskoczyć przed Sony.

Tylko, że tyle samo pokazali dokładnie rok temu, mówiąc że szykują nowe Xboksy. Z Halo: Infinite właściwie też tyle pokazali (czyli brak gameplayu), a z Gears 5 nawet mniej, bo nowy tryb multiplayerowy pokazywał trailer CGI zamiast rozgrywki… za to Forza Horizon 4, gra która okropnie działa na Xboksie One i One S dostanie dodatek z Lego. Tyle z pokazywania tytułów na wyłączność, bo Ori jest piękne jak zawsze, a nowy tytuł Ninja Theory wolę przemilczeć. Co robi studio stricte singleplayerowe po wejściu pod skrzydła MS? Kolejną głupkowatą arenową bitko-strzelaninę. Grrrrrrr. A przecież jeszcze w tym miesiącu na półkach sklepowych ląduje kolejna duża gra tylko na PS4. Czym Microsoft odpowie na Judgement? Na dużą przygodę dla jednego gracza? Jak zwykle w ostatnich latach niczym. Niech już kończą tę generację i wypuszczają nową skoro w taki sposób wykorzystują E3 przygotowane specjalnie dla nich – dając sobie skraść show aktorem wrzuconym do gry, która lepiej sprzeda się na PS4. Show kradnie im gra, która powstaje w kraju, w którym Xbox One miał być podczas swej premiery nieodstępny. Przykre.

 

PS cała konferencja dostępna jest na YouTube.

cascad