Epic kontra Steam – Epicka wojna aż para świszczy

Do tej pory obrzucanie się fekaliami i bicie piany o to, że jakaś gra jest na wyłączność, było domeną światka konsolowego. PC-towcy patrzyli na to wszystko z poczuciem arystokratycznej wyższości, ze swojego potężnego zamku. Patrzyli na konsolowców jak na tych wieśniaków, co się cepami w błocie okładają. Jednak wszystko ostatnio stanęło na głowie. Arystokraci pobili się o to, w której wieży będą siedzieć. Tym samym konsolowy „plebs” rzucił cepy i z uśmiechem na ustach patrzy, jak PC-towe pany szarpią się za kołnierzyki, zadają sobie nieudolne ciosy i krzycząc przy tym jak wykastrowane koguty.

W growej prehistorii PC był swego rodzaju oazą wolności i swobody. Można było na niego wydać wszystko i nie było nikogo, kto by zarządzał tą platformą. Ten Dziki Zachód był z jednym z elementów chluby komputerowego światka. Jednak tak jak prawdziwy Dziki Zachód upadł pod naporem rozwoju cywilizacyjnego, tak i granie na PC zostało ucywilizowane. Gdy Valve uruchomił Steam nikt chyba się nie spodziewał sukcesu jaki odniesie. Obecnie to na dobra sprawę hegemon dystrybucji i przez Steama idzie wszystko. Gracze dali się uwieść, co niekoniecznie było dla nich tak naprawdę dobre. Jednak kult Steama na PC trwał w najlepsze, aż w końcu ktoś rzucił Valve rękawicę.

W normalnej rzeczywistości można by powiedzieć, że konkurencja to dobra rzecz, bo wymusza zmiany na korzyść dla konsumenta. Te teorie niestety nie zawsze się sprawdzają, bo kapitalizm nie jest tak prosty. Niemniej wiele razy już widzieliśmy, jak na poletku konsolowym konkurencja wymuszała na firmach bardziej pro-konsumenckie rozwiązania. Wojna Epic ze Steam wydaje się szansą by Valve, które rozsiadło się wygodnie i obrasta w tłuszczyk z dolarów, się wreszcie ruszyło. Steam i Valve nie są idealne, a marzenia o Half-Life 3 nigdy się nie ziszczą, jeśli Valve nie będzie miała bodźca, by w ogóle ruszyć temat.

***

Oczywiście nie jest tak, że Steam to zły smok, a EPIC to rycerz na białym koniu w lśniącej zbroi. Za decyzją Epic stoi zwykły korporacyjny cynizm i chęć ugrania części zysków z cyfrowej dystrybucji dla siebie. W końcu nie ważne ile pieniędzy mają w tej chwili, to Fortnite nie będzie wieczne i dobrze o tym wiedzą. A jak każdy nowy kasiasty gracz przy stoliku, nie szczędzi środków by wygrać. Podobnie zachował się Microsoft, gdy walczył o rynek. Choć tu przez brak osobnego sprzętu na którym to ma działać, cała ta wojenka wydaje się nieco mniej problematyczna.

Niemniej Epic nie szczędzi środków na ekskluzywne tytuły od rożnych wydawców, i to wywołało wielką aferę wśród graczy PC-towych. Pojawiły się zarzuty o monopol, psucie rynku i inne zbrodnie przeciw ludzkości. Dawno nie widziałem takiego świądu kupra w społeczności PC-towej. Ale gdy my konsolowcy śmiejemy się do rozpuku, może w tych zarzutach coś jest na rzeczy? Może Epic ma jakiś niecny plan, a dni Steama są policzone? Trudno oczywiście zakładać, że Epic ma jakaś faktyczną sekretną agendę i planuje wbić nóż w plecy graczom. Niemniej to co widać na powierzchni pozwala na pewien osąd sytuacji.

***

Ekskluzywne treści to jedna z metod przyciągania ludzi do danej platformy/serwisu. Nikt nie oczekuje, że na Netflixie obejrzy produkcje HBO i na odwrót. W walce o klienta, można walczyć ceną lub lepszą jakością usług, ale to ekskluzywne treści często są powodem dla którego wybiera się jedną platformę zamiast innej. Gracze konsolowi znają to aż za dobrze i często był to punkt bólu, gdy stać było gracza tylko na jeden sprzęt, a na tytuły ze stajni innego wydawcy patrzył z zazdrością. To właśnie ta zazdrość i ograniczenie ekonomiczne było przyczyną trwającej od dekad wojny konsol.

W przypadku wspomnianych platform streamingowych jest jednak nieco inaczej i to bardziej do nich należało by przyrównać sytuację Epic kontra Steam. Tutaj problemem nie jest sprzęt. Możemy mieć dwa czy trzy konkurujące ze sobą serwisy na jednym urządzeniu i nie musimy wybierać. Jedyną kwestią jest zasobność portfela. Ale nawet ten problem nie jest obecny w omawianej sytuacji, gdyż platformy dystrybucji nie pobierają opłat za korzystanie z nich, a jedynie za konkretne treści. W czym więc leży problem?

Przeciwnicy działań Epic wskazują ekskluzywność totalną. Gry nie kupisz nigdzie indziej i honorowany jest tylko jeden kanał dystrybucji. Spotkałem się nawet z argumentem, że przez Steam odpalisz nawet grę kupioną w Biedronce. Ale powiem szczerze, trochę nie rozumiem, bo z tego co widzę Metro Exodus dalej jest na PC dostępne w wersji pudełkowej. Nie wydaje się tym samym, by Epic chciał zniszczyć fizyczną dystrybucję (która na PC i tak jest dość iluzoryczna) i wprowadzić swój dyktat cenowy. Było by to w miarę łatwe przy ekskluzywności. Jeśli jednak owe tytuły na wyłączność mają spełnić swoją rolę, to nie mogą nagle być droższe, bo nikogo to nie przyciągnie.

***

Inny problem , który wytyka się Epic, to niejasna polityka w temacie tego co może być wydane w ich sklepie. To rodzi podejrzenia, że produkcje niezależne będą blokowane i mali twórcy będą mieli zamkniętą drogą do wydania gry. Jest to oczywiście nieco problematyczne, bo gra może być odrzucona na zasadzie „bo tak”. Trudno jednak zrobić system, który pozwoli na sensowną selekcję i unikniecie zalewu syfu jaki opanował już lata temu Steam. W przypadku konsol firmy-matki trzymają pieczę nad tym co może, a co nie wyjść na konsoli i nigdy nie stanowiło to przyczyn kontrowersji. A same zasady poluzowały się z czasem i dały zielone światło, dla syfów pokroju Life of Black Tiger.

Jeśli jednak chodzi o zalew shovelware, to nawet niesławne Wii wygląda przy Steam, jak sanitariat w pięciogwiazdkowym hotelu. Na tym etapie, po latach kombinowania z systemami selekcji, Valve dało za wygraną i wprowadziło anarchokapitalistyczną politykę akceptowania gier. Za 100 dolarów, możesz wrzucić co ci się rzewnie podoba. Nawet symulator psychopatycznego gwałciciela (przynajmniej dopóki prasa o tym nie napisze i nie zrobi afery). Steam stał się takim targowiskiem, gdzie każdy sprzedaje co popadnie. Trudno się dziwić, że Epic nie chce iść ta drogą.

***

Warto też wspomnieć, że o ile droga do wydania pewnych gier może być zablokowana na EGS, to wcale nie uniemożliwia to wydania gry własnymi siłami. Nie  trzeba zaprzątać sobie głowy pośrednictwem platform wydawniczych i ich warunkami. Wspominania gra o gwałcicielu i tak ostatecznie zostanie wydana. Łatwy dostęp do platform wydawniczych generuje sam z siebie masę shovelware’u, bo łatwiej trafić na frajera w ramach takiej platformy, niż naciągnąć kogoś na swojej własnej bieda-stronie.

Zresztą powiedzmy sobie szczerze – platformy wydawnicze i właściciele konsol, powinni stać na straży tego, co jest dostępne w ich sklepach. Crapy zawsze się prześlizgną, ale ich ilość można redukować. Powinny też dbać o bardziej przejrzyste opisy produktów (problem na PS Store, gdzie czasem ciężko zgadnąć czym jest oferowany tytuł). A materiały promocyjne powinny odzwierciadlać to co faktycznie gra na danej platformie oferuje (plaga na Switchu, czego najlepszym przykładem jest ARK: Survival Evolved). Jeśli Epic będzie oferował sensowną moderacje sklepu, to gracze tylko na tym zyskają.

***

O co więc tak naprawdę biega w tej całej aferze? Obawy o to, że Steam upadnie, są mocno na wyrost. Tak duża platforma jak Steam, po prostu nie ma szans stracić wszystkich swoich klientów. Wielu jest wręcz no niej przyspawanych. I to nie tylko przez katalog gier, które tam nabyli. Również przez wszystkie osiągnięcia, znajomych i posty na forach. I tu docieramy do punktu bólu, o który w całej tej aferze chodzi – o rozbicie tego wszystkiego na dwa konta. Wielu monopol Steama był na rękę, bo mieli wszystko w jednym miejscu. A teraz osiągnięcia przestaną się sumować i growy penis nie będzie rósł tak bardzo (kolejny dowód, że ten system robi ludziom wodę z mózgu).

Nie dajcie więc się nabrać, na to że Epic niszczy rynek i przynosi zagładę rynku PC. Co przyniesie tę zagładę, dopiero się dowiemy. Wbrew temu co głoszą orędownicy apokalipsy, na tej wojence gracze PC-towi raczej zyskają, niż stracą. Ale broń boże im o tym nie mówicie. Niech się dalej szarpią, pienią i kwilą, bo rozrywka z tego jest przerozkoszna.

shadovski