Assassin’s Creed – ranking serii

Assassin’s Creed to jedyna seria gier AAA, której wszystkie główne odsłony kupowałem i kończyłem w okresie premiery. Dziwne to, ale prawdziwe. Mimo iż normalnie czuję pociąg do zupełnie innych gier i innego podejścia do ich projektowania, to właśnie cykl o skrytobójcach stał się moim ulubionym guilty pleasure. Z jednej strony zabugowane, z głupiutkimi fabułami i słabym systemem walki, z drugiej przepiękne, posiadające unikatowe lokacje i strasznie dużo uroku. To najwygodniejsze, najbezpieczniejsze produkcje jakie trzymam na półce. Stanowią też fajną odskocznię od wymagających ciągłego skupienia tytułów i szybkich arcade’ówek.

Dlatego uważam, że warto ułożyć swój mały ranking serii. Tym bardziej, że każdą z jej części na swój sposób lubię, a mój faworyt jest raczej zupełnie inny niż wasz. Jedziemy od ostatniego miejsca:
Assassin’s Creed III

Ambitne zakończenie wątku Desmonda rozeszło się Ubisoftowi w szwach. Wydaje mi się, że była to próba stworzenia zbyt dużego świata jak na moc poprzedniej generacji. Tym bardziej, że drewniane miasteczka z czasów Amerykańskiej Rewolucji wyglądały jak kilka szop ustawionych koło siebie po tym jak odwiedzaliśmy Rzym czy Florencję. Zaczęło się to wszystko jednak bardzo dobrze (scena w operze!) i w wielu momentach klimat tej odsłony robił się wyjątkowo gęsty. Gdyby nie technikalia i brak odpowiedniej reżyserii to AC3 mogłoby być o wiele wyżej w zestawieniu.

Assassin’s Creed Syndicate

Czas na Londyn zmieniający się w stolicę świata, zachłyśnięty możliwościami jakie daje rozwijająca się kolej i wyzysk najbiedniejszych. Świetne realia, dużo skradankowej zabawy i dwójka bohaterów o różnych charakterach stworzyły ciekawą odsłonę AC, posiadającą jednak niezadowalający wątek główny. Zabawa w fight cluby i zdobywanie terytoriów to chyba najciekawsze co się tu wydarzyło. Syndicate było w porządku, ale pozostawiło po sobie duży niedosyt. Czułem jakbyśmy grali nie asasynami, a ich naśladowcami.
Assassin’s Creed Brotherhood

Po wspaniałych wojażach Ezio walczącego z papieżem jego wyprawa do Rzymu miała zbyt mało świeżości. Nawet dodanie do naszej palety umiejętności wątku „bractwa” i przyzywania innych asasynów na pomoc okazało się być zbyt małym urozmaiceniem. Magia Rzymu, wspaniała muzyka i dobrze znane postaci sprawiły jednak, że jest to jasny punkt serii.
Assassin’s Creed Revelations

Konstantynopol to świetne miejsce do odkrywania tajemnic asasynów i templariuszy. Revelations to niespodziewanie dobre, wyważone i ciekawe zakończenie wątku Ezio. Naprawdę, ogromny szacunek za bohatera w tym wieku i pożegnanie go w takim stylu. No i ten gameplay: zamiast się skradać biegałem z bombami jak Bomberman. Dobra zabawa, piękne miasto i zderzenie dwóch kultur – seria mogłaby jeszcze tam powrócić.
Assassin’s Creed 4

Statek piracki, wyspy pełne skarbów, piękne Karaiby – w takim otoczeniu to można mordować Templariuszy. Edward nie był idealnym kandydatem na asasyna, ale jego awanturnicza przygoda mocno wyróżnia się na tle całej serii. Zabawa w abordaże, śpiewanie szant, odkrywanie wspaniałych jaskiń i ten niesamowity klimat, który przebija filmy o podobnej tematyce to wybitna sprawa. Udała się ta część.
Assassin’s Creed Origins

Egipt pięknie ugościł Asasynów. Zmiana systemu walki, ewolucja całej gry w kierunku action RPG i gigantyczny świat sprawiły, że Origins tchnęło nowe życie w cykl. Bayek okazał się być też świetnym bohaterem, którego trudno nie polubić. Pomysł na umieszczenie gry w czasach kiedy Rzymianie, Grecy i Egipcjanie zabijają się o względy w dolinie Nilu był rewelacyjny. Poza tym architektura tej gry jest totalnym mistrzostwem świata. Mogę ją zwiedzać godzinami.
Assassin’s Creed II

Renesansowe Włochy wypełnione postaciami historycznymi na dobre stworzyły Asassin’s Creed jako serię. Obserwowanie całego życia Ezio, szlachcica który woli pięści i wino od książek i pieniędzy to przyjemność. Cudowne miasta, pełne kultury i detali oraz klimat kina nowej przygody są integralną częścią AC2. Ta odsłona serii zapewnia świetne włoskie wakacje. Tak dobre, że żal je kończyć.
Assassin’s Creed Unity

Paryż w czasie Rewolucji Francuskiej to najpiękniejsze miejsce jakie można zobaczyć w serii AC. Jest to jedyna część, która spełnia początkową obietnicę cyklu o działaniu jak cień wtapiający się w tłum. Wątek Arno nie jest może najciekawszy, jednak to kogo on spotyka i jak cudownie wyglądają ulice pełne barykad, brudu i krzyczących ludzi nie ma sobie równych. Wiem, że silnik gry często nie wytrzymywał tego natężenia postaci, ale to jakie dawało to możliwości całkowicie wynagradza okazjonalne chrupnięcia. Przy okazji, jest to także najbrutalniejszy tytuł Ubisoftu, a skala katedry Notre-Dame nie ma sobie równych.
Assassin’s Creed

Podchodziłem do tej gry z pięć razy nim w końcu nauczyłem się jej dziwacznego sterowania, „skradania” i ogarnąłem fabularny mindfuck. Ale wiecie co? Wyprawy Krzyżowe, proste metody działania i odgłos dzwonów po każdym kluczowym morderstwie to wciąż coś wyjątkowego w grach. A te kilka modeli misji i niewiele umiejętności Altaira sprawiają, że jest to praktycznie arcade’ówka w otwartym świecie. Mimo ogromnej prostoty i powtarzalności wciąż najcieplej myślę o tej części. Była wyjątkowo ambitna, dobrze wyreżyserowana i miała najwięcej pamiętnych momentów. Poza tym, powołanie do życia takiej franczyzy musiało być gigantycznym wysiłkiem i pokazem wysokiego kunsztu. To, że większość rzeczy zaczęła działać dopiero w sequelu nie odejmuje nic z klimatu jaki czuć podczas ścigania Krzyżowców w Jerozolimie. Sama realizacja parkouru w AC1 wciąż zostawia w tyle wiele dzisiejszych produkcji. Zasłużone pierwsze miejsce.

 

PS Rogue i Liberation, oraz pomniejsze edycje (Chronicles, części z DS-a i PSP) pominąłem, uznając, że nie są to główne tytuły z serii.