Sega Dreamcast nie żyje? Dzień w którym zabito makaron

Styczeń 2001, 17 lat temu Sega ogłasza koniec pewnej epoki. Ich 128-bitowa, potężna, oferująca szalone, pełne dynamiki gry śmigające w 60 klatkach na sekundę odchodzi. Sega nie ma zamiaru dłużej prężyć muskułów i bić się z Sony, Nintendo i zbliżającym się Xboksem Microsoftu. Wspaniały „Makaron” będący ich najbardziej udaną konstrukcją musi zapłacić za błędy z przeszłości.

Poczytny i rzetelny dziennik Nihon Keizai Shimbun na początku 2001 roku wspomniał o tym, że Sega chce porzucić produkowanie konsol do gier. Ostatni Dreamcast miałby zjechać z taśmy produkcyjnej w marcu tego roku. Donosi się też, że firma przerzuci swe moce na tworzenie software’u na PlayStation 2 i GameBoya Advance. 31 stycznia doniesienia się potwierdzają. Cena sprzętu błyskawicznie spada poniżej stu dolarów, a Sega zaczyna nowy rok fiskalny jako producent gier.

W ten sposób skończył się 36-letni maraton rozpoczęty w 1965 roku od produkcji maszyny do pinballa. Dreamcast to ostatnia konsola posiadająca w sobie prawdziwie arcade’ową duszę, i mimo (nieco ponad) dwuletniego życia wciąż może się poszczycić wieloma exclusivami.

Dreamcast to przede wszystkim jeden z pionierów grania online na konsolach (co lepsze – grać na nim można było w ten sposób w Quake III Arena). Konsola ta dorobiła się też najlepszych bijatyk w swoich dziedzinach – trójwymiarowego Soul Calibura i dwuwymiarowego Garou: Mark of the Wolves. Dreamcast z wielką gracją wprowadził w 3D Sonica, wzbogacił to wszystko Crazy Taxi, pięknym Jet Set Radio i rozpoczął sagę wielbionego po dziś dzień Shenmue… a jak się trzeba było gdzieś ścigać to Metropolis Street Racer pokazywał konkurencji gdzie jej miejsce. Wspaniałe konwersje otrzymały również takie tytuły jak Soul Reaver czy Tony Hawk’s Pro Skater 2. Ogólnie Makaron jako sprzęt był wspaniały, był konsolą z duszą i jego strata jest trudna do odżałowania. Tak bardzo, że każda irracjonalna wzmianka o tym, że powstanie Dreamcast 2 wciąż cieszy się mianem niezłego clickbaita. Ludzie naprawdę chcieliby tego powrotu.

Branża jest jednak bezlitosna. Nawet jeśli nasze łzy od siedemnastu lat jeszcze nie wyschły to musimy szukać ducha starej Segi w innych produkcjach. Te na szczęście wciąż można znaleźć – choćby w cyklu Yakuza, który tak pięknie rozwinął to co zrobiło Shenmue jak to tylko możliwe.

PS Konferencję na której ogłasza się śmierć Dreamcasta można obejrzeć w całości na YouTube.