Oklaski! Nintendo Switch (OLED model) – tak się to pisze

Nie mogę uwierzyć, ale skoro na oficjalnym kanale Nintendo nowa wersja ich konsoli nazywa się Nintendo Switch (OLED model), to kim jestem, by to podważać?

***

Zanim ujrzałem trailer, nieco się spociłem. Tyle, co wypominałem, że mieliśmy zobaczyć miesiąc temu Switcha Pro, ale E3 2021 okazało się być go niegodne, aż tu nagle wyskakuje mi powiadomienie, że na YouTube pojawiła się prezentacja nowego Switcha…

Na szczęście dla tamtego artykułu, Switcha Pro wciąż nie zobaczyliśmy. Nintendo nie pokazało konsoli mocniejszej, zdolnej do odtwarzania gier w 4K. Zamiast tego podjęli się odświeżenia formuły, polepszając kilka drobnostek i ekran. Poza lepszym i bardziej energooszczędnym wyświetlaczem (którego przekątna urosła o pół cala), wzmocniono głośniki, dodano szerszą podpórkę (przyznaję – serce szybciej zabiło), oraz wrzucono to wszystko w nowego docka wyposażonego w port LAN. To wszystko za jedyne 350 dolarów, dostępne od 8 października 2021.  

Najbardziej zabawne jest to, że komuś to nie pasuje. Podobno gracze chcieli podwyższenia specyfikacji, polepszenia podzespołów i dodania mocy, może nawet zupełnie nowego procesora. Tak jakby nikt nie widział, że półgeneracja w postaci PS4 Pro i Xbox One X była najgorszym, najbardziej bezczelnym, najmniej potrzebnym i najmniej finezyjnym wyduszeniem z nas hajsu ever.  A potem można było czytać do znudzenia opinie, że niby to było, to samo tylko lepiej, ale na premierowych PS4 i XOne już w cośtam nie warto grać, bo wyją, bo wolne, bo nie ta rozdziałka, nie ta animacja. A idź pan, weź pan się rozpędź i do widzenia. Nie chcę czegoś takiego.

Nintendo zrobiło to co robi od zawsze i za co ich bardzo lubimy – wydało kolejny raz ten sam sprzęt z drobnymi usprawnieniami. Tak, by ci, którzy czekali z zakupem Switcha mogli sobie kupić coś bardziej dopieszczonego, ale też starzy fani konsoli nie czuli się odrzuceni. Co świetnie robiono na generacjach DS-a i 3DS-a, które w ten sam sposób ewoluowały. Poza skokiem w bok Big N w kierunku New Nintendo 3DS, które miało parę tytułów na wyłączność ze względu na zwiększoną moc, ale było ich mało, i odzew od fanów był na tyle wyraźny, by tej sytuacji nie powtarzać. Po prostu wyciągnięto wnioski z własnego błędu i bylejakości konkurencji.

Nie lubię generacji przejściowych, delikatnych upgrade’ów i innego pierdololo, które produkuje się tylko po to, by zredukować ryzyko klapy do zera. Cenię firmy stojące stabilnie i potrafiące wykonywać bezpieczne ruchy, ale wielcy branży zabrnęli w tym już zbyt dawno zbyt daleko. Polityka grubej kreski, która zniknęła z krajobrazu graczy, w trosce o to, by nikt nie czuł się urażony, że najnowsza gra na PS5 nie będzie też dostępna na Xboksie One z 2013 roku, jest definicją konsumpcyjnego bałwochwalstwa. I jeszcze te abonamenty, chmura, always online i early accessy. Oj aż się chce pana Stonogę sparafrazować.

***

Oczywiście przewrotny los może sprawić, że za parę miesięcy Nintendo pójdzie jednak tym kierunkiem i wszystkie moje pochwały i krytyka ich konkurencji staną się odległym głosem czasów przeszłych. Wtedy z chęcią wrócę do tematu i napiszę, że jednak wszyscy są siebie warci. Na razie trzymam się wizji jutrzenki z Hyrule i królestwa grzybów. A Nintendo Switch (OLED model) to po prostu nazwa godna czapki z piór. Brawo.

 

cascad