Gabriel Knight: The Beast Within

ReCado 3 – Droga przez grę

Kolejna odsłona stałego, wtorkowego cyklu o tym, jak się żyje z grami. Jak to jest mieć gracza w domu, jak ma się grające dzieci. I o wielu innych sprawach. Growych.  Życiowych. Codziennych i niecodziennych. Takich w średnim wieku. 

Gry mają cel. Zawsze czeka na nas mniej lub bardziej satysfakcjonujące zakończenie. Finał czasami jest definitywny, innym razem jest jedynie pretekstem, który zamyka historię, Czasami też jedynie otwarciem do cyklu. Nie każde zakończenie jest tym, czego od gry oczekiwaliśmy. Czasami sama gra jest celem, jest po prostu drogą, a zakończenie nie jest istotne.

Do celu?

Meta, do której zmierzamy jest nie zawsze jasno określona. Wyznacza ją rząd punktów, które po drodze odhaczamy. Procentem zrealizowanych zadań, ilością pokonanych wrogów i wystrzelonych pocisków, czasem realizacji określonych wytycznych czy pokonaną odległością. Wiele zależy od typu gry, czy będzie to kolejna odsłona Burnout, która, gdzie każdy wyścig określa wartość gracza przez ilość miejsc na podium, czy Firewatch, które przewartościowuje samego odbiorcę, a podium na końcu jest zupełnie innym doznaniem.

Nieraz na końcu czeka wielki, przebrzydły, przekoksowany i przesadzony, mityczny Boss. Takie wielkie bydle, które jednym razem jest zwieńczeniem drogi, a innym razem jedynie pretekstem od powstrzymania gracza od dalszej gry. Taką przeszkodą. Tak samo jak przeszacowanie ilości zadań pobocznych, tak i przegięty i przerysowany przeciwnik na końcu etapu może być wyzwaniem, chwilowym utrudnieniem lub po prostu elementem sztucznie wydłużającym rozgrywkę. Nie umniejsza to jednak satysfakcji z pokonania tej trudności, a samo to dokonanie nieraz przynosi ulgę. Otwiera nam dalszą drogę.

Burnout

Ambicjonalnie?

Z jednej strony jest to sposób wejścia na ambicję gracza, sposobem na przywiązanie go do gry na dłużej, ale i elementem frustracji, szczególnie, kiedy określone wyzwanie lub przeciwnik są zupełnie wyrwane z immersji gry, jak miało to miejsce w ostatnich odsłonach Deus Ex, gdzie skradanka zamieniała się nagle w koszmarną demolkę. Czasami jednak może być to przełamaniem czwartej ściany, elementem, który naprawdę nas wystraszy, jak Psycho Mantis. Docierając jednak do wymagającego starcia, trwającego bardzo długo lub szukając sprytnego obejścia go, czego możemy doświadczyć w całej okazałości w serii Metal Gear Solid. W cyklu, która sam w sobie jest nieraz bardzo przeszarżowaną opowieścią, która przykrywa cel gry, a nie jest drogą do niego.

Co w takim razie jest celem gry? Czy ważniejsze są kolejne, coraz trudniejsze wyzwania, czy sama opowieść, która je łączy? Gra to tak naprawdę cel, czy droga do celu, a może sama droga, doświadczenie jej? To, co chcą przekazać twórcy gier jest tak samo różne, jak różni są odbiorcy tych treści, często szukający zgoła odmiennych wrażeń. Zupełnie innym jest przebijanie się przez hordy piekielnych zastępów w Doom, a kompletnie odmiennym, rozwiązywanie zagadek w Gabriel Knight.

Metal Gear Solid 3: Snake Eater

Cel celowi nierówny

Czym w takim razie jest cel gry? Czy chodzi tylko o jej skończenie, czy czas, który spędzamy na dotarciu do niego? Patrząc na stawiane przed graczami wyzwania, wszelkie zdobywane po drodze osiągnięcia i trofea same w sobie potrafią być elementem przywiązującym do gry, a także dla wielu osób, o podejściu zbyt ambicjonalnym, samym celem. Pokonywanie kolejnych wyzwań, które są elementem rozgrywki, a nie jej integralną częścią nieraz burzą sam odbiór gry, odciągają uwagę od samej gry, sposobu prowadzenia opowieści, przez co sprowadzają ją jedynie do odhaczania kolejnych elementów mechaniki rozgrywki.

Gry mają różne oblicza. Rozwijają wirtualne postacie nieraz pomagając w podejmowaniu życiowych decyzji. Oferując szybkie rozgrywki, wymagając odpowiedniego refleksu i szybkich reakcji. Opowiadając przejmującą historię, rozwijają emocjonalnie, nie pozwalając pozostawać obojętnym. Każda gra ma cel zapisany w sposobie rozgrywki, a od nas zależy, który z nich stanie się dla nas istotny. Dlatego dobrze nie zamykać się na inne gatunki gier i sposoby rozgrywki. Każdy ma swoje ulubione, ale dobre jest sięgniecie po coś zupełnie innego, co raz na jakiś czas dostarczy odmiennych doznań i pobudzi w inny sposób.

Firewatch

Miara grania

Samo granie jest w sobie celem. Dla jednych to hobby, dla drugich sposób na odprężenie, a dla innych sposób na pokonanie własnych słabości. Gry to nieustanna podróż po obcych i fantastycznych światach, do których nigdy nie trafilibyśmy w inny sposób. Gra to poznanie, które następuje etapami. Każdy z nich jest kolejnym krokiem w drodze, którą samy sobie wyznaczamy. Grając podążamy do celu, a wybrana gra jest naszą drogą. Jednak to my decydujemy, czy poświęcimy się jej na chwilę, czy zupełnie zatracimy zapominając o świecie poza nią. Bądźcie ostrożni.

sakora