Dragon Ball, według swych autorów, nie ma sensu

Kazuhiko Torishima to redaktor wydawnictwa Shūeisha, człowiek który zauważył talent Akiry Toriyamy. To także jego drogowskaz i główny krytyk, człowiek który dla wielu osób jest tak samo odpowiedzialny za sukces Dragon Ball i Dr. Slump jak sam Toriyama. Twierdzi on także, że w Dragon Ball nie ma żadnego istotnego przekazu i analizowanie przygód Goku nie ma sensu.

Takie zdanie to mocny cios, wyprowadzony z zaufanej strony. Padło ono podczas rozmowy jaką przeprowadził Hiroshi Matsuyama z Torishimą. Matsuyama to prezes CyberConnect2, czyli twórców wielu gier o Naruto, a także Dragon Ball Z: Kakarot, niedawnego przeboju ze świata Smoczych Kul. Dzięki spisywanym przez niego anegdotom i rozmowom z Torishimą wiemy w czym tkwił sekret popularności DB. A to przecież marka, która już dawno wykroczyła poza ramy komiksu, anime i gier. To jeden z największych symboli popkultury na całym świecie, rozpoznawalny praktycznie tak samo jak Spider-Man i Darth Vader.
I teraz niespodzianka: gdy Dragon Ball odnotowywało spadek popularności (fabularnie pod koniec wątku z Pilaf) Torishima postanowił przeanalizować całą sytuację. Sięgnął zatem po najpopularniejszą wtedy mangę: Hokuto no Ken/Fist of the North Star i doszedł do wniosku, że proste dialogi, akcja i skupienie się na efektowności zamiast na przekazie będą tym co wyciągnie Dragon Ball z zastoju. Stwierdził, że trzeba wykorzystać talent Toriyamy do rysowania efektownych pojedynków i ukazywania ruchu postaci w trzech wymiarach. W mandze zaczęło się pojawiać też zbyt dużo postaci co stopowało jej tempo. Zrezygnowano z nich, a Son Goku został „przeniesiony” na wyspę mistrza Roshi, gdzie wraz z Krilinem przeżywali swe małe przygody i stale trenowali. Komiks odzyskał polot i dynamikę, bez niepotrzebnego mnożenia wątków i bohaterów. I tak przygotowywano grunt pod wielki come-back popularności Dragon Ball, którego zwieńczeniem był maksymalnie zabawny i interesujący, pozbawiony zbędnego morału, Tenkiachi Budokai, czyli światowy turniej sztuk walki. Od tego momentu stał się on wisienką na torcie, cyklicznie powracającą, niemal jak nagroda dla każdego fana serii. Przy okazji cała sceneria turnieju została zaprojektowana tak, by talent Toriyamy do pełnych dynamiki kadrów mogła błyszczeć.

Dzięki Fist of the North Star Torishima dostrzegł, że morał i przekaz nie jest tak ważny jak bycie cool. Gdy wydajesz mangę w odcinkach musi po prostu wciągać i dawać przyjemność – to o wiele ważniejsze od lekcji jaką chce się przekazać. To wtedy z Toriyamą stwierdzili, że stworzenie zabawnego, dającego radość komiksu jest bardziej istotne od stworzenia komiksu z przekazem. Dlatego Dragon Ball zamknął się w pętli trenującego (i ewoluującego) Goku, który co jakiś czas pokazuje jak staje się silniejszy.
Kazuhiko Torishima podkreśla, że nie ma czego analizować w Dragon Ball. To marka, która powstała i osiągnęła szczyt popularności dzięki temu, że po prostu chciała dawać radość czytelnikom. Bez ukrytych szyfrów i tajemnic. Mówi on wprost „z Dragon Ball nie ma czego się nauczyć”. To samo zdanie ma Akira Toriyama, który zawsze podkreśla, że jego celem było stworzenie lekkiego komiksu, który po prostu poprawi humor czytelnika.

Tylko czy w tym wszystkim właśnie nie tkwi inspirująca siła Dragon Ball? Wiele osób czerpie z niego odwagę, po prostu patrząc na to jak Goku przegrywa, podnosi się, idzie trenować i wraca by wygrać. Jakby to proste nie było, dzięki cząstce magii zaklętej w postaciach i szkicach Toriyamy, oraz doskonale prowadzonego tempa od strony edytorskiej przez Torishimę, otrzymaliśmy legendę która wciąż wpływa na ludzi na całym świecie i pomaga im przetrwać ciężki czas.

Nawet jeżeli nie było to zamiarem twórców to stworzyli coś co można analizować (siłą rzeczy, na tylu stronach…) i z czego można się sporo nauczyć. Przecież nie zawsze efekty naszych działań są takie jak zakładamy (choć oni zakładali po prostu wielki sukces i definitywnie go osiągnęli) i nie zawsze gdy mówimy proste rzeczy, są one tak rozumiane. Dzieło, które trafia do ludzi zaczyna być takie jakim oni chcą by było, nie takim jak zamierzył sobie twórca, Barthes cały czas ma rację.

Tego samego zdania jest też Derek Pedula, autor książek o Dragon Ball, który przetłumaczył rozmowę Matsuyamy z Torishimą. To na jej podstawie powstał ten tekst.

cascad