Pożar na Jagiellońskiej, Cyberpunk 2077 przełożony

Jestem Polakiem, więc obowiązki mam polskie. Do tej pory odpuszczałem sobie jednak zadawania ważnych pytań w stylu: gdzie nowy tytuł twórców Superhot? Dlaczego zakopano Hellraid? Kiedy wyjdzie Franko 2? Czemu Amerykanie sabotowali nam Lords of the Fallen 2? Temat Cyberpunka 2077 wypada jednak zahaczyć. Kliki same się nie zrobią. Ka-ching!

***
We wczorajszym oświadczeniu CD Projekt RED, które zmieniło Twittera w żółtą ścianę studio poinformowało, że gra ukaże się 17 września 2020. Pierwotna premiera miała być w kwietniu, zyskano zatem prawie pół roku na naprawę tego co nie działa. Na gaszenie pożaru.

Dla graczy zmienia to niewiele bo i wiosna, i wrzesień 2020 są tak zawalone wielkimi premierami, że w momencie zakupu trzeba będzie podjąć decyzję z czego zrezygnować. Konkurencja jest gigantyczna, nowych rzeczy nie zabraknie, sezon ogórkowy nie istnieje. Pod tym względem wszystko jest okej.

Trochę gorzej musi wyglądać sytuacja w samym CD Projekt RED, w którym trzeba dopracować tak gigantyczną i wyczekiwaną grę na czas (kolejne przesunięcie wydaje się niemożliwe). Pre-produkcja zaczęła się po skończeniu dodatku Krew i Wino (2016) do Wiedźmina 3. A ekipa, która siedzi nad Cyberpunk 2077 przerosła tą z Dzikiego Gonu. Od początku 2019 roku nad CP2077 pracuje ponad 400 osób, w październiku było ich już ponad 500.

Horrendalne liczby, powinny robić wrażenie na każdym. CD Projekt RED wyrósł na molocha, prawdziwą fabrykę RPG-ów AAA. Benchmarków dla zachodnich gier. Wypada w tym miejscu zaznaczyć, że to co działa w małej skali, nie jest tak skuteczne w dużej. Załóżmy, że macie własne studio, stworzyliście grę, która jest przebojem i macie pomysł na kolejną. Jeżeli to było studio indie i z 5 pracowników rozrośniecie się do 15 czy 20, to faktycznie – wszystko pójdzie łatwiej, szybciej i przeskok w tym jak wiele możecie zrobić będzie ogromny. W przypadku kiedy jesteście CD Projekt RED ogromne zasoby idą już na samo zarządzanie setkami ludzi, ich zespołami i przekazywaniem wspólnej wizji. Nie mam żadnej insajderskiej wiedzy o CDPR, ale chyba łatwo można założyć, że skoro nad tytułem pracuje ponad 500 osób to powoduje to dużo spotkań w firmie. A to zawsze spowalnia pracę, czasami nawet ją paraliżując. Kto wie ile gotowych rzeczy poszło przez to do kosza od 2016.

Nie chcę sugerować, że CDPR źle zarządza. Chcę tylko wyjaśnić, że przy takim ogromie studia gry wcale nie będą powstawać szybciej. Podwojenie liczby pracowników nie przyspiesza dwukrotnie prac nad grą, ani nie powiększa jej dwa razy. Dziewięć kobiet nie urodzi dziecka w jeden miesiąc.
***

Dlatego najwięksi tak często nie wyrabiają się z premierami, albo w ogóle boją się o nich mówić. Blizzard tak mocno walczy z Diablo 4 bo musi im się udać. Przy takim ogromie prac i budżetu trudno podjąć pewne decyzje, trudno zaryzykować, trudno wyjść przed szereg. GTA i Red Dead Redemption mogą wychodzić kiedy chcą, ale to że setki ludzi codziennie nad nimi pracuje wcale nie przyspiesza procesu tworzenia. Nie ma siły, żeby otrzymywać je co dwa-trzy lata.

Stąd dwa wnioski: rozumiemy (my gracze, hurr durr) czemu development Cyberpunk 2077 tyle trwa i faktycznie potrzeba jeszcze kilku miesięcy żeby gra odpowiednio działała. Niestety oznacza to też, że rzeczy do poprawki jest horrendalnie dużo. I wciąż dochodzą nowe.
***

Redzi przekładając premierę na wrzesień po prostu przedłużają crunch. Wydać grę na trzech platformach, w zupełnie nowych dla siebie realiach i w nowym gatunku, w tak gigantycznym składzie… pomyślcie ile to błędów musiało wygenerować. Wiedźmin 3 to efekt ciągłej nauki, rozwoju, który napędzały poprzednie części. A także gra, która poradziła sobie w końcu z efektownym otwartym światem, jednak wciąż kosztem tego jak się walczy (połowa gameplayu), bugującej się Płotki i questów, które obdarte z bardzo dobrego pisania tylko udają nieliniowe. Klimat, skala i wyrazistość postaci przykryły jednak wszystkie niedociągnięcia. Przy Cyberpunk 2077 należy zmierzyć się z pierwszym przejściem w FPP, z jazdą samochodem, jazdą motorem, żyjącym miastem, wnętrzami budynków i taką budową gry, by wszczepy głównego bohatera nie psuły budowy questów i ekonomii. By jego wybory pod koniec gry jej nie rozsypały. By strzelanie działało.

Bądźmy szczerzy: ilu polskich developerów można zwerbować? Ilu ma doświadczenie w strzelaninach X RPG z otwartym światem. Z widokiem z oczu i wyborami moralnymi. Z jazdą bolidem po open-worldowym mieście przyszłości. Z produkcjami AAA, które mają odnieść sukces na całym świecie? No właśnie.

Nawet mimo międzynarodowego statusu CDPR firma nie jest w stanie przyciągnąć do Warszawy killerów kodu i designu z Zachodu, a przynajmniej niezbyt wielu. Nie to miasto, nie te pieniądze, nie ta przyszłość. To nie to samo co siedzieć w ciepłej Kalifornii w Naughty Dog. Albo w Montrealu majstrować coś dla Ubisoftu. Mimo wszystko. Zresztą, stawki w CDPR każdy co bardziej ogarnięty może sobie sprawdzić, bo chyba każdy Polak który szukał pracy w gamedevie wysłał do nich CV. Przeliczcie je sobie na euro. Kasa misiu, kasa.
***

Dlatego CDPR musi przede wszystkim tworzyć własne talenty i na nich się opierać. A nauka kosztuje i jest czasochłonna. Stworzenie takich gier jak Wiedźmin 3 czy Cyberpunk 2077 mimo całego mego czepialstwa w naszym klimacie to gigantyczne osiągnięcie. Nie zapominam o tym wytykając W3 wszystkie wpadki i nieudane elementy. Nie sądzę też, ze względu na wspomniane wcześniej zasoby developerskie, by w Polsce mogło powstać więcej niż jeszcze jedno studio tego pokroju. A tego „jeszcze jednego” też szczególnie pewny nie jestem.

Widząc te wszystkie wpisy na social media w stylu „cieszę się, przynajmniej gra będzie dopracowana” łapię się za czoło. Polecam zdjąć różowe okulary. Przesunięcie premiery w tym momencie oznacza, że gra nie działa, nie wygląda i nie prezentuje tego co powinna w akceptowalnym stopniu. Przez dodatkowe pięć miesięcy szefowie będą płacić kilkuset osobom pensję, odkładając w czasie moment zwrotu inwestycji. I choć wszyscy jesteśmy pewni, że ten zwrot nastąpi to zarząd żadnej firmy, by się nie porwał na kilkanaście (dziesiąt?) milionów dodatkowej inwestycji gdyby nie to, że jest bezsprzecznie konieczna. Cyberpunk 2077 wydany w kwietniu, by się wieszał, bugował, blokował progres niektórymi questami, miał pełno exploitów i zarzynał Xboksa One i PS4 z 2013 roku. Dodatkowo byłby okropnie brzydki. Bo znowu mamy za długą generację, ale to temat na inny tekst…

W każdym razie do ostatniego możliwego terminu będą poprawiane kolejne elementy gry. Bo gdyby brakowało jej kilku drobnostek to dostałaby z nimi patcha po dwóch tygodniach od kwietniowej premiery i już do maja przebiła sprzedaż Witchera 3.
My tu gadu-gadu, czytu-czytu, a na Jagiellońskiej 74 pożar. Strażakom życzę powodzenia.

 

cascad