Najlepsze gry 2019 – Wielka Gala Lavocado

Trudno w to uwierzyć, ale to już trzecia Wielka Gala Lavocado, na której przyznawane są ostateczne nagrody dla gier z mijającego roku. Zwycięzcy wybierani byli w 22 kategoriach. Rozdzielenie ich tak równo i uczciwie jak tylko potrafię wymagało sporo pomyślunku, zaczerpnięcia wielu opinii, rozmów i spojrzenia na emocje z całych dwunastu miesięcy. Mam nadzieję, że zwycięskie typy będą się skutecznie bronić, także za kilka lat gdy rozliczy nas czas. Proszę ubrać marynarkę, nalać winko, pociąć ser i zasiąść do czytania. Oto uroczysty finał najbardziej prestiżowej spośród niszowych gal roku:

*Chętni mogą też sprawdzić galę z 2017 i 2018.

Największa przygoda: Death Stranding

W osiąganiu doskonałości najważniejsza jest droga do niej. Hideo Kojima wziął sobie tę regułę mocno do serca dając nam grę, w której nachodzimy się za wszystkie czasy. Futurystyczny kurier łączący ludzi w świecie po niewytłumaczalnej katastrofie, to świetny konspekt. Jeżeli potraficie odnaleźć zen grania w przebywaniu w przepięknie tajemniczym środowisku, przenosząc po nim paczki z punktu w punkt, to przeżyjecie coś więcej niż tylko fedex the game. Świetna wizja, która potrafi znakomicie odpłacić się za poświęcony jej czas. Wielkie doświadczenie.

Najlepsza fabuła: Disco Elysium

Wybitny atak na wszystkie świętości obecnych hitów – ich przystępność, tempo i natychmiastowość. W Disco Elysium rządzi rozmowa, śledztwo i sprawdzanie tego czy naprawdę potrafimy wcielić się w postać, która idealnie dostosowuje się do danych jej umiejętności i perków. Ogrom czytania, ogrom odkryć, niesamowita wizja i fantazja. Wybitna gra, która pokazuje, że stare wartości wcale nie straciły na jakości – tylko trzeba je odpowiednio zaadoptować do nowego standardu. To nowy legendarny cRPG, taki którego nie było od czasu Tormenta.

Największy sukces: Fire Emblem Three Houses

Nintendo rozbiło bank przygotowując najbardziej dramo-genną, najpiękniejszą, najpełniejszą i największą wersję Fire Emblem. Inwestycja w to, by seria była widoczna na Zachodzie popełniona przy okazji wersji na 3DS, spłaciła się z nawiązką. Three Houses swym rozmachem i jakością nareszcie wprowadziło cykl na światowe salony. Pozycji tej serii nikt już nie będzie kwestionował. Zawsze cieszy kiedy tak cudna gra dostaje uwagę na którą zasługuje. Bardzo dobra strategia i fantastyczna growa wersja anime o generałach. System seller.

Człowiek roku: Gąska

Na Untitled Goose Game czekałem bardzo długo. Pisałem o tym tytule już na samym początku istnienia Lavocado, po to by finalnie stać się bardzo dobrym kumplem tego szatana w białych piórkach. Wiele pisze się o grach przez pryzmat power fantasy. Najczęściej oceniamy je pod kątem tego jak pozwalają nam zrealizować nasze skryte marzenia o wielkiej mocy. Autorzy tej indie-nowelki dużo są bliżej ich spełnienia niż twórcy kolejnego symulatora żołnierza 5.

Gra zbyt piękna: Luigi’s Mansion 3

Urok, szczegółowość, intertekstualność, pomysłowość i wykonanie najdrobniejszych detali – Luigi’s Mansion 3 zadziwiło na każdym poziomie. Najbardziej plastyczny tytuł roku, obnażający to jak niewiele interakcji oferują sławni przedstawiciele naszego interaktywnego medium.

Gra bardzo potrzebna: Star Wars: Jedi Fallen Order

Jedi Fallen Order udowodniło EA, że nie musi doić graczy i wymyślać kolejnych, coraz gorszych usług i abonamentów, by zarobić. Tzn. by w ogóle zrobić coś dobrego. Respawn to ich jedyny pewny punkt i mam nadzieję, że będą tak traktować to studio. Swoim pierwszym Tomb Raiderem z Mieczem Świetlnym udowodnili, że mają talent do wielu gatunków. Sama marka Star Wars też nie miała nic równie dobrego od czasu Rogue 1. Oczywiście, do ideału wciąż jest daleko i trudno zrozumieć pewne rozwiązania, ale ta gra to po prostu równiutko wysmażony, pyszny kotlet. Udowadnia, że nawet w najbrudniejszej spelunie da się zjeść coś po czym nie pobiegniemy od razu tulić muszli klozetowej.

Techniczny debeściak: Resident Evil 2 Remake

Capcom ma genialny własny silnik i robi z niego genialny użytek. Resident Evil 2 Remake działa, wygląda i pachnie wielkością na kilometr. Wspaniała robota.

Największy powrót: Devil May Cry 5

Devil May Cry stworzyło nowy gatunek, potknęło się i powróciło silniejsze zamykając swą trylogię na PS2 ze statusem absolutnej gwiazdy. DMC4 wyszło w 2008 i było bardzo sycące, niestety zakręty branży sprowadziły na nas koszmarek (jako część tej serii, nie jako próba jej emulacji przez mniej zdolnych ale ambitnych kolegów) w postaci DmC. I świat zamarł na długie lata. 2019 na szczęście przywróciło kolejne cyfrowe bóstwo i zrobiło to w należy sposób. Piękno powrotu DMC5 trudno opisać. W tej grze jest więcej stylu niż łupieżu na ramionach fanów Blizzarda. Cudo.

Najlepszy multiplayer: Tetris 99

Tetris to nie tylko kwintesencja geniuszu i soczewka świata gamingu, to także nieśmiertelny tytuł multiplayerowy. Wiadomo o tym od zawsze, ale teraz dzięki połączeniu nieśmiertelnej klasyki z najgorętszym trendem (battle royale) jeszcze wyraźniej można ujrzeć ile zabawy daje postawienie klocka. Dobrego, w dobrym miejscu. W dobrym tempie.

Nagroda za zdjęcia: Death Stranding

Tym razem nie ma problemu z wyborem gry, która ma najpiękniejsze krajobrazy roku. Death Stranding to wielka przygoda, a z wielkich przygód dobrze wysłać sobie pocztówkę. Okazje do ich zrobienia mnożą się przez całą grę. Wiele osób kwestionuje jakość DS, ale jakości projektu otoczenia nikt nie jest w stanie podważyć.

Niewykorzystany potencjał: Shenmue 3

Z jednej strony: tak miało być. Shenmue 3 miało być grą, która nie zauważa biegu czasu. Shenmue 3 jest jednak sequelem Shenmue 2 do tego stopnia, że wygląda jakby wyszło na Dreamcascie w 2002 roku. Szanuję to, ale w wielu miejscach była okazja do tego, by zagarnąć dla siebie nowych fanów i dać im trochę cukru. Szkoda, że tego nie zrobiono, albo nie zabawiono się koncepcją. W takiej formie trudno zaciekawić nowych odbiorców czymś więcej niż samą legendą o tym, że kiedyś był to najdroższy i największy projekt w branży. Teraz o trendach decydują ludzie, których w 1999 nie było na świecie.

Najbardziej przegapiona gra: Pathologic 2

Pathologic 2 to wyjątkowy miks groteski, horroru i survivalu. Śmierć, plaga i cierpienie wyniesione są tu na nowy poziom. Małe miasteczko toczone chorobą traci swoją ludzką twarz, a chaos zaczyna przejmować nad nim kontrolę. Porównania do Silent Hill 2 są na wyrost, gameplay obu produkcji przedstawia dwie skrajności, ale Pathologic 2 ma w sobie ten sam gen opętania i szaleństwa jaki był obecny w wybitnej grze Konami.

Największy prezent dla graczy: Judgment

Yakuza 6 zakończyła wielką serię o Kiryu – bohaterze, którego podziwiają nawet osoby, którym połamał szczęki. W centrum nocnego życia Tokio dzieje się jednak tyle, że po odejściu jednego bohatera bez problemu można wstawić tam nowego. I Judgment to robi tak sprawnie, że nową ekipę witamy z otwartymi ramionami. Poza tym Judgment jest szybsze, agresywniejsze i często bardziej dramatyczne, by za chwilę jeszcze mocniej uciec w komedię niż Yakuza. To gra na dziesiątki godzin, w której ani przez chwilę nie czuć uciekającego na zegarze czasu. Wybitnie dobra rzecz.

Wielkie odkupienie: SaGa

Seria SaGa… jak zacząć o niej opowiadać żeby nie zrobić wykładu na osiem stron? Powiem w skrócie, że to takie Final Fantasy z jednej strony trzymające się pierwotnych założeń tej serii, z drugiej odważnie eksperymentujące z gameplayem i mocno flirtujące z nieliniowością. To epickie RPGi zaskakujące na każdym kroku, które z wielką pasją robiły wszystko, by na Zachodzie doceniła je tylko garstka graczy. Na szczęście 2019 w końcu to odmienił: odnowiona wersja Romancing SaGa 3 trafiła nareszcie na Zachód w formie portu na PS4, PC, Xone i Switcha. Chwilę później otrzymaliśmy też nowiutkie SaGa: Scarlet Grace (dwunasta gra z cyklu – prawda, że skutecznie omija masową świadomość?), które jest tak zaskakująco wybitne i niepozorne, że brakuje słów. Nie bądźcie zdziwieniu gdy w końcu pojawi się tu recenzja tej gry zakończona maksymalną oceną. O takie japońskie RPGi warto walczyć i opuszczać przyłbicę.

Zaskoczenie roku: Children of Morta

Gra indie w duchu Diablo, która dobitnie pokazuje ile uczuć, fabuły i dobrych rozwiązań można wprowadzić do hack’n’slashy. Byłem oczarowany tą historią i sposobem w jaki produkcja Dead Mage radzi sobie z wadami gatunku, dopracowując przy okazji każdą klasę postaci i zamykając wszystko w całość, która oferuje coś więcej niż tylko gameplayowy loop. Odpalałem bez przekonania, by po kilku minutach oddychać eskapadami rodziny strażników świętej góry, Morty.

Najlepszy koleżka: Yagami

Wiele postaci dało o sobie znać w tym roku, konkurencja była naprawdę zawzięta, jednak prawnik-detektyw i mistrz sztuk walki w jednym to, najlepszy kumpel jakiego można sobie wyobrazić. Wyskoczyć z nim na drinka w piątek i obudzić się w brudnej bocznej uliczce Tokio w czwartek – tak właśnie brzmi przepis idealny weekend. Yagami wskoczył w duże buty, otrzymując własną odnogę serii Yakuza i bez dwóch zdań poradził sobie z wyzwaniem. To najlepsza rekomendacja.

Największa wpadka: The Division 2

Właściwie to cały Ubisoft należy wrzucić w tę kategorię. Po kilku latach dobrej passy, podczas której potrafili podnieść z kolan projekty, które wydawały się być niewypałem (Rainbow Six, For Honor) szczęście im się trochę wyczerpało. The Division 2 jest tytułem nie wiadomo dla kogo, Ghost Recon: Breakpoint jeszcze bardziej, nowe Watch Dogsy wyjdą dopiero w 2020, Skull & Bones nie może się ukazać od 2018, Raymana brakuje, Prince of Persia pokryły piaski czasu. Nawet Assassin’s Creed ma przerwę, a Far Cry nie wie co ze sobą zrobić… Rzeczywistość wysyła wyraźny sygnał do Ubi, że czas na zmiany, obecna formuła uległa wyczerpaniu. Czekamy na Ubi Game 2.0. Dobrze przynajmniej, że to wypalenie zbiegło się z nadchodzącą nową generacją – jej start będzie idealnym impulsem do tego, by firma znów pokazała nowe marki i całkowicie przerobiła stare.

Najlepsza kolekcja: Yakuza Remastered Collection

Yakuza 3, 4 i 5 w jednym pakiecie? To tak jakby nagle mieć ferie, wakacje i bar micwę jedno po drugim. Niesamowite, gęste i wypełnione po brzegi zawartością gry zawstydzają konkurencję, która twierdzi, że ma rozbuchaną fabułę. Co wy wiecie o fabule w grach bez skończenia epopei Kiryu? Co prawda w Remasterd Collection nie są wersje Kiwami gier z PS3, tylko porty podnoszące je do nowych rozdzielczości, z drobnymi poprawkami, ale dalej lepszego pakietu nie było i nie będzie. Tyle tu chwil godnych zapamiętania co w kilku ostatnich latach w całej branży.

Najlepsze odświeżenie: Resident Evil 2 Remake

Resident Evil 2 z systemem i oprawą godnymi 2019 roku. Cudo, którego nie trzeba reklamować. Kwintesencja tego co jest dobre w grach i tego czego powinniśmy od nich wymagać. Postacie, akcja, napięcie, melodrama, piękno, niespodzianki – co za gra.

A jednak im wyszło: River City Girls

Nie byłem pewny czy zmiana developera i stylu River City wyjdzie serii na dobre. WayForward udowodniło jednak, że nie ma najmniejszych powodów by wątpić w ich umiejętności. River City Girls jest grą, która potrafi sprawić, że chodzone bijatyki znów są fun i znów czuć w nich ciosy. Udało się przenieść klasykę do standardów godnych obecnych czasów. Te wszystkie quasi-flashowe podboje pokroju Castle Crashers nie mają tu czego szukać. Od teraz symbolem jakości gier z Kunio jest dla mnie tytuł, w którym to Kunia trzeba uratować z kłopotów. Dziewczyny są świetne, szalone i totalnie wiedzą czego chcą. River City Girls wpadło wprost do mojego serduszka.

Odkrycie roku: The Friends of Ringo Ishikawa

Dopiero w 2019 The Friends of Ringo Ishikawa trafiło na konsole (na Switcha), dzięki czemu gra w ogóle zwróciła na siebie uwagę. I aż trudno opisać jak wielką stratą byłoby gdyby nikt nigdy o tym tytule nie usłyszał. To idealnie wyglądający, melancholijny i genialnie napisany beat’em up, w którym od bicia po mordach ważniejsze staje się to jaką drogę dla Ringo wybierzemy i to co dzieje się z jego przyjaciółmi. Ta gra to wielki miraż River City, Yakuzy i Shenmue, pełen indywidualnego czaru i pomysłu. Diament w koronie. Trzeba znać jeżeli chce się mądrze pogadać o medium.

Gra roku: Devil May Cry V

Konkurencja była niesamowita, ale to Devil May Cry 5 wykazało się sercem wystarczająco dużym, by swym biciem przyćmić innych. DMC5 znów tchnęło życie w gatunek, którym zajmuje się właściwie tylko Capcom i Platinum Games (są też inne firmy, którym tylko wydaje się, że potrafią w slashery). Gra ma styl i umożliwia graczom pokazanie swojego. Jest przystępna dla każdego i wystarczająco głęboka, by zmienić się w plac zabaw dla tych, którzy pamiętają jeszcze co to skill. Wygląda cudownie, nowe postaci pasują idealnie, a każda walka motywuje do tego, by podkręcać tempo jeszcze bardziej. Król otrzymał nowe szaty. Od pierwszego pokazu, aż po napisy końcowe, obcowanie z Devil May Cry 5 to wielka przyjemność i zaszczyt.

 

cascad