Age of Empires II: Definitive Edition jest definitywnie potrzebne

Bardzo lubię sobie czasem pobudować. Posiadać własne królestwo, najlepiej pikselowe, zbierać surowce i najeżdżać AI. W multiplayerze raczej sobie w tym gatunku nie radzę, zostając przy bijatykach, grach karcianych i FPSach. RTSy ekonomiczne i ekonomiczno-waleczne są dla mnie po prostu bardzo przyjemne i odprężające. Momentami wręcz terapeutyczne, dając mi złudzenie układania sobie rzeczy w (wirtualnym) życiu.  Mój kolega ze studiów, Mariusz, nazywał takie gry „grami do zupy”. Można nad nimi posiedzieć, pokminić i popatrzeć jak imperium nam się buduje. Age of Empires II to właśnie RTS, który nie jest bardzo szybki i ładnie balansuje budowanie i walkę. A dzięki grafice z Definitive Edition – nawet bardzo ładnie.

Ta gra była potrzebna bo RTSy trochę przepadły na rynku. MOBY, zmiana generacji graczy oraz multiplatformowe tendencje zabrały gatunkowi ważne marki oraz sporo światła reflektorów. Zarazem najlepsze gry gatunku wciąż cieszą, co prowadzi do wiadomego kręgu decyzji klienci-developerzy. W skrócie – zmiany na rynku gier wideo są nieuniknione, nieprzewidywalne i niebłagalne.  A cholera, pograłbym w takie udany, dwuwymiarowy sequel Strongholda.
Oryginalnie Age of Empires II wychodziło jeszcze za ery PlayStation 2, dostawało dodatki po wielu latach, a teraz wersję z nową grafiką, trybami, zmianami oraz cywilizacjami. Age of Empires II DE jest reedycją najbardziej docenionej odsłony serii – i w tym przypadku także uznawanej za najlepszą. W teorii ze wszystkich znanych mi remasterów oraz remake’ów Age of Empires II najbliżej to Shadow of The Collossus – nie ruszono podstaw, zmieniono bardzo mocno grafikę, zremiksowano dźwięki. W praktyce pojawiły się nowe cywilizacje, jednostki, kampanie, tryby gry i zmiany w balansie. Jest to wręcz o tyle kuriozalne, że aż wypadałoby, aby autorzy poszli dalej za ciosem i przerobili mocniej UI, ergonomię poruszania się i interakcje gracza ze światem gry – a tak mam lekkie wrażenie, że zatrzymaliśmy się po środku. Bo to uaktualnienie części elementów gry: trochę remake, trochę remaster, odrobinę sequel. Bardzo nietypowa sprawa.
Nowości bardzo cieszą – zawsze lubiłem sprawdzać nowe jednostki, style architektoniczne i kampanie. Gra, szczególnie po pobraniu dodatkowych tekstur, wygląda bardzo dobrze, a kamera może schodzić naprawdę nisko. To wszystko buduje bardzo spójny, przetestowany pod względem rozgrywki i miły dla oka produkt. Mniej fajne jest natomiast to, że masa osób ma problem z crashami w grze – w tym niżej podpisany, ale powiedzmy, że zapewne zostanie to rozwiązane. Męczą również pewne archaizmy, których nie poprawiono – i te dotyczą głównie sterowania oraz interface’u. Będę o nich powtarzał – bo sam widziałem, jak gracze nie znający oryginału odbijali się od okienek w tej grze. A to przecież ogromna szkoda.

Dobra gra jest ponadczasowa. Niby AoE2 nie potrzebowało swojej ulepszonej edycji, ale ta jest bardzo dobra, poprawnie zmodernizowana i mojemu serduszku fotelowego stratega – bardzo potrzebna. Szkoda, ze chociaż oryginał pojawił się na PlayStation 2, to ta edycja nie gości na Xboksie, ale decyzje Microsoftu dotyczące tej serii zawsze były dosyć (nie bójmy się użyć tego słowa) żałosne. Mariusz jednak będzie usatysfakcjonowany, jak już zmieni komputer bo to nowa liga RTSów pod względem grafiki. I jako suma wszystkich swych elementów jest dla mnie znacznie, znacznie, znacznie za wcześnie, żeby ocenić czy to lepsza, czy gorsza gra niż klasyczna dwójka i jej dodatki. Z pewnością inna.

I dobrze jest mieć je obie na rynku.

Pita