PGA 2019 – powidoki

Poznań Game Arena to najciekawsze targi gier wideo w Polsce. Nie jest to jednak szczególnie atrakcyjny event dla starych ludzi, ani dla zblazowanych, ani dla tych którzy pracują w branży. Bo dla każdego kto codziennie zajmuje się grami jest to raczej męczące przeżycie. Będąc tam w pracy da jednak trochę dla siebie wyciągnąć (jako dziennikarz, bo jako wystawca można się wykończyć). O ile oczywiście potrafi się podejść do obcych ludzi i powiedzieć sakramentalne „siema”.

Dlatego, podle zmęczony przedstawię swoją relację z PGA 2019 w formie zdjęć i komentarzy. Tak będzie najłatwiej.

Vip day, czyli piątek, jest spoko. To wtedy można najwięcej ogarnąć – wywiady, granie w indie, rozmowy z twórcami, wszystko przebiega jeszcze we względnie przyjaznej atmosferze. Tłoku raczej nie ma, hałas umiarkowany, aż chce się żyć. Po halach buja się tylko troszkę młodzieży, której rodzice dali nie tylko wolne od szkoły, ale i 160 PLN na bilet.

Nawet na giermasz CDP.pl wpadłem prawie bez kolejki i kupiłem kompletnie niepotrzebną kolekcjonerkę z Asterix i Obelix XXL2 (w takich miejscach naprawdę mi czasem odbija). Była to zemsta, bo szedłem tam z myślą o kupieniu kurtki z Cyberpunka… której nie sprzedawano. Jacy głupi ci Rzymianie.

Symbolicznym było dla mnie to, że nawet przy minimalnych kolejkach nie chciało mi się iść oglądać Cyberpunka 2077. Ja wiem, że to będzie fajna, duża gra. RPG. Z oczu. W Przyszłości. Widziałem już takie rzeczy, piętnastominutowe demo nic we mnie nie zmieni. Dlatego czas stania w kolejce + czas prezentacji spożytkowałem na wypicie darmowej kawy.

Najciekawsze rzeczy kryły się na stoisku indie, w którym o dziwo pojawia się z roku na rok coraz więcej produkcji chińskich developerów. Zagrałem nawet w jedną żeby dostać przypinkę (przekupna prasa), ale nawet nie warto podawać jej tytułu. Smutne za to jest to, że „my” robimy wciąż te same gry. Polska staje się światową stolicą cyberpunku (gra CDP Red, Observer, Ghostrunner, Hard Reset itd.), chyba od tego futurystycznego centrum Warszawy i smogu w Krakowie i survivali. Ile gier z elementami survivalu minąłem na tym PGA nawet nie będę wspominał. Ile można. Nawet tytuł, który praktycznie nie ma artstyle’u musi mieć jakieś rzeczy do zbierania i chowania do inventory, jakby nie było ważniejszych rzeczy do dopracowania. Polskie gry niebawem będą miały problem z wyróżnieniem się na własnym poletku, nie mówiąc już o światowym…

Ale były też rzeczy godne wyróżnienia. Pograłem w bardzo ciekawe Throught the Darkest of Times (gra o Niemcach, którzy walczyli z Hitlerem, quasi-strategia w zarządzanie ruchem oporu), Shadow of the Road (X-Com w feudalnej Japonii, z odrobinką fantasy) i Hot Shot Burn. W tym ostatnim siedziałem na fotleu obok grupy dzieciaków z podstawówki, które regularnie kopały mi dupsko w tej arenowej strzelaninie na cztery osoby (widok z góry). Zabawa była przednia nawet jak się ze mnie śmiali. Myślałem, że młode pokolenie nie umie już się bawić na jednym ekranie i tak szczerze śmiać się ze swoich wpadek. Aż chciało się im pociągnąć z łokcia.

Sobota, właściwy pierwszy dzień targów to już były męki w tłumie. Zdecydowanie nie dla starych ludzi. Bądźmy szczerzy – targi nie dają warunków do tego, by cieszyć się graniem. Popykanie 15 minut w Luigi’s Mansion 3 czy zobaczenie Mario i Sonica na Olimpiadzie przed premierą było okej, ale… ten wszechobecny harmider, wiedza, że to tylko wycinek całości i krążące wszędzie kolejki po prostu niszczą chęć do grania. Szczerze mówiąc grałem tylko w te tytuły, które były dostępne od ręki. Jak była chociaż jedna osoba przede mną to nie stałem za nią, by czekać na swoją kolej. Każdy z podobnym podejściem powinien kilka razy się zastanowić przed wyruszeniem na podobną imprezę. Mimo to udała mi się wybitnie, bo spotkałem kilka osób które zawsze-dobrze-widzieć. PGA to dla mnie spotkanie z ludźmi, siedzenie z nimi poza halami Międzynarodowych Targów Poznańskich, ewentualnie rozmawianie z nimi przez kilka godzin siedząc na dywanie w pawilonie 15 (tam gdzie jest Game Industry Conference) i chodzenie na wykłady na GiC. Serio, posiedzieć na żywo z graczami i rozmawiać o wszystkim poza grami – to najpiękniejsze co może być.

Jeszcze ciekawsze jest za to obserwowanie reakcji polskich developerów gdy mówi się o tym, że rodzime gry nie mają duszy. Nie będę tutaj na nikogo skarżył, napiszę tylko, że nikt nie zaprotestował. W rozmowach, ale też na korytarzach wyraźnie słychać jak bardzo ta branża mieli „młodych i ambitnych”. Mimo to, wciąż trudno znaleźć odpowiedź na pytanie: czy jest lepsze miejsce do pracy, niż to związane z grami?

Zrobiłem też zdjęcie figurki z Beyond Good & Evil 2, które totalnie przebiło wszystko co kiedykolwiek wrzuciłem na swój Instagram. Trochę mi było tylko przykro, że jako jedyny na całe targi (80 tysięcy osób) jarałem się kosmicznym małpiszonem.

Mam też zdjęcie z mordą Adkiem i mordą Zombie. Z nikim tak dobrze nie siedzi się na podłodze jak z nimi. Muszę sobie zanotować, by w przyszłym roku strzelić sobie selfie z wszystkimi, których dobrze widzieć na PGA i ich tutaj wtedy wrzucić.

Jest też bardzo wymowne zdjęcie tego co liczy się na takiej imprezie.

…A szkoda, że takie rzeczy się liczą, bo scena PES-a (na zawsze w serduszku) rozgrywała swój Turniej Mistrzów podczas PGA, oraz eliminacje do reprezentacji Polski, która pojedzie na IESF w Seulu. Wyłoniono także rodzimego mistrza w Tekken 7, który wybierze się nas reprezentować do Korei. Niestety jednak takie newsy wcale nie roznoszą się po polskich portalach. Nasz esport to od strony informacyjnej i dziennikarskiej dno, które jest prowadzone na sponsorskiej smyczy. Naprawdę przykro patrzeć na ten zamknięty światek, zakręcony wokół postów na fejsie i streamów. Niby jest zaplecze, niby są pieniądze, niby są wielkie imprezy, a jak przychodzi do dziennikarstwa, informowania i relacjonowania to mamy poziom gazetki szkolnej.

Nie tyczy się to jednak sceny PES-a, którą od lat z wielkim zaangażowaniem ogarnia Niebo. Dzięki niemu mam powyższe zdjęcie i wszystkie ważne informacje: Turniej Mistrzów wygrał Ronbalto, w finale pokonując Mnysza (2-0 w meczach). W meczu o trzecie miejsce Brunkson pokonał Kasego Bojara, Mistrza Polski z 2016 roku (2-0 w meczach). A kto pojedzie na IESF? Zapraszam do szukania na profilach social media Narodowej Drużyny Esportu, i Esports Association ja tam nic nie znalazłem. Tak jak wspominałem – esport wielki, wielkie rozdmuchanie, ale tylko jak można napisać o wielkich pulach nagród.

Był też turniej ligi Farming Simulatora, w którym grę o chilloucie i budowaniu swojej farmy zmieniono w ładowanie stogów siana na czas. Nie wiem czemu o tym myślę.

Odbijając od tych wszystkich spraw, na koniec oczywiście poszedłem na miasto, nie na branżowy event tylko pić z normikami. Było fajnie dopóki nie pytali mi się „jakie ciekawe gry widziałem”. Mijałem też mury z takimi rzeczami.

PGA było jak zwykle bardzo charakterystyczne. Teren MTP jest świetny, idealnie pasuje do tego, by na luzie spędzić czas ze znajomymi. Bo dopchać się do gier i sklepów to już zbyt angażujące zajęcie. Widok młodzieży wyciągającej ręce po gifty, smyczki, kubki, koszulki też budzi mieszane uczucia, zwłaszcza gdy posłuchamy tego co mówią wodzireje stojący na scenach. Choć oczywiście, jak wszystko, można to robić dobrze albo źle. Niektórzy tam chodzą tylko po łupy – i oni na pewno dużo zgarną. Niektórzy tam chodzą, by grać w to co mają w domu: CS:GO, LOL i Fortnite, ale jak lubią to okej. Ogólnie jest to impreza dla każdego poza osobami, które chcą tam wpaść same i coś zobaczyć + im się jest młodszym tym na pewno bardziej się spodoba. Ja już zapraszam wszystkich na kolejną edycję, oczywiście żeby posiedzieć na dworze i pogadać.

 

cascad