Jakie krótkie gry na lato?

Tytuł wpisu piękny, wiem, specjalnie dla Google. Chciałbym jednak zaoferować wam rozwiązanie problemu, który jest trochę sztuczny, trochę sami go tworzymy… ale jednak. Większość z nas prowadzi (w notatniku, czy w głowie) listę gier skończonych danego roku. Trudno ją zapełnić nie tylko ze względu na to jak wielkie tytuły są obecnie promowane, ale i z powodu kurczącego się czasu, obowiązków, życia. Wszyscy to znamy, mimo to dobrze nabić sobie licznik kilkoma mniejszymi pozycjami, żeby czuć się lepiej. Lato to na to dobry czas, bo można nie tylko wyłapać trochę więcej wolnego w pracy, ale i przyjemnie jest zarwać kilka nocek przy otwartym oknie. Łatwiej też wrócić do pominiętych wcześniej pozycji, gdy dookoła nie panuje wysyp najgłośniejszych premier roku.

To jakie krótkie gry na lato?

Kluczem do wybrania tych kilku tytułów, było to by znaleźć bardzo dobre gry, których sporo graczy wciąż może nie mieć swojej liście. To produkcje, które kończy się w maksymalnie kilka posiedzeń, bez przekroczenia 10 godzin (chyba, że się bardzo postaramy). Weekendowe posiedzenie powinno wystarczyć na każdą z nich. Klimatycznie też powinny wam przypaść do gustu.

Lifehack: w ogóle, to są na tyle dobre gry, że jak nie zdążycie ich zaliczyć latem to, można to zrobić nawet w inną porę roku!

  • Hotline Miami
  • Platformy: PC, PS3, PS Vita, PS4
  • Setting: Narkotyczne, brudne miasto w którym słychać tylko agresywną elektronikę.
  • Gameplay: Dynamiczna psychodela z kijem baseballowym, bronią palną i maskami zwierząt.

Kultowy, wybitnie zaprojektowany tytuł w którym ruszamy do walki z największymi szumowinami wcielając się w rolę podobnego im (ale zdecydowanie skuteczniejszego) psychola-mordercy. Oniryczne tło fabularne podkreślają maski zwierząt zakładane przez bohatera i elektroniczna muzyka w rytm której podejmujemy kolejne akcje zawsze będąc krok od śmierci. Dynamika, własna mitologia, oraz purystyczne podejście do gameplayu słusznie zrobiły z tej gry symbol całego ruchu indie. Łatwo się od niej uzależnić. Kwintesencja dobrego arcade połączonego z efektowną kampanią.

  • Katamari (dowolne)
  • Platformy: PS2, PS3, PSP, PSVita, X360, PC, Switch
  • Setting: Kosmiczny Książę odwiedza planetę Ziemię, by turlać po niej magiczną kulę.
  • Gameplay: Połączenie gry logicznej z satyrą i klimatem arcade.

Seria Katamari Damacy to pomnik frywolności, symbol udanych eksperymentów gameplayowych i pokaz tego czym były gry niezależne na długo przed indieapokalipsą. Urocza, pełna humoru i wybitnej muzyki gra logiczna wymyka się wszelkim schematom. Pchanie przed siebie magicznej kuli, do której przykleja się każdy przedmiot, po to by posągowy Król Kosmosu mógł zmienić efekty naszych wysiłków w ciała niebieskie to coś co trzeba przeżyć.

  • Vanquish
  • Platformy: PS3, X360, PC
  • Setting: Roboty kontra żołnierz w niesamowitym kombinezonie.
  • Gameplay: Strzelanina TPP z chowaniem się za osłonami, tylko stylowo i pięć razy szybciej.

Kiedy Platinum Games robi grę łączącą rozbudowę ekwipunku, punktowane misje, postać z silnikiem odrzutowym na plecach i agresywne strzelanie do wielkich robotów, to wiesz, że więcej zachęcać do niej nie trzeba. Ten krótki, intensywny niczym noc po przyjęciu kilku kapsułek kofeiny tytuł ustawia po kątach każdego kto myśli, że zna inną definicję efektywności. Świetne smaczki, walka z Rosjanami o kosmiczne miasto i skakanie między lecącymi wprost w nas rakietami okraszone są pięknym projektem otoczenia i świetnymi trybami. A nasz bohater to oczywiście straszny złodupiec. Techniczne cudeńko.

  • Jet Set Radio
  • Platformy: DC, PC, X360, PS3, PSVita
  • Setting: Funky rolki dla walczących z systemem.
  • Gameplay: Robimy graffiti i triki w rytm muzyki, najlepsza alternatywa dla THPS.

Jet Set Radio to jedna z najbardziej pozytywnych i najbardziej grywalnych gier jakie można odpalić dla relaksu. Dużo barw, świetna muzyka, jazda na rolkach jako forma walki z systemem – tu wszystko się zgadza. Każdy kto chce odskoczni od dzisiejszych tytułów poczuje się rozpieszczony tym ile dobrych emocji daje ten w sumie mały i prosty tytuł, prosto z najlepszych czasów Segi.

  • Mirror’s Edge
  • Platformy: PC, PS3, X360
  • Setting: Minimalistyczna przyszłość pełna białych ścian i czerwonych rur.
  • Gameplay: Parkour widziany oczami młodej kurierki.

Wyjątkowa uczta dla oczu i palców. Parkour od lat jest integralną częścią wielu gier, jednak tak wysilić się, by zrobić zwykłe odbicie od ściany i wspiąć się na balkon można tylko w Mirror’s Edge. Przepiękna, spójna wizja świata gry, wyjątkowy gameplay i możliwość szybkiego ukończenia – tu jest odpowiednia dawka wszystkiego. Warto mieć ten tytuł na koncie, lata mijają a ME wciąż wyróżnia się z tłumu. Oczywiście na plus.

  • Binary Domain
  • Platformy: PS3, X360, PC
  • Setting: Komandosi przyszłości kontra zbuntowane maszyny – na szczęście po naszej stronie jest cyborg z francuskim akcentem.
  • Gameplay: Strzelanie zza osłon połączone z melodramą i zarządzaniem dobrym samopoczuciem drużyny.

W czasie szczytu popularności Gears of War powstawało wiele podobnych gier, i przez przypadek Binary Domain wzięto za jedną z nich. Nie łapcie się na to porównanie – tak naprawdę to dość nieliniowa, nastawiona na fabułę i pełna drobnych dotknięć geniuszu strzelanina. Znajdują się w niej dylematy moralne, konieczność budowania dobrych relacji między naszymi sprzymierzeńcami i tona zabawy konwencją. To co na początku wydaje się toporne i oklepane, szybko zmienia się w jedną z najbardziej oryginalnych fabuł poprzedniej generacji.

  • The Order 1886
  • Platformy: PS4
  • Setting: Rycerze Okrągłego Stołu walczą z wilkołakami. I steampunk.
  • Gameplay: Korytarzowe do bólu zwiedzanie przepięknych lokacji z bronią w ręku.

The Order 1886 jest tak liniowe i tak prostackie pod względem gameplayu, że dobrze, że nie trwa dłużej niż sześć godzin. Jednak pod względem settingu i tego jak przepiękna jest to gra, wciąż uważam, że każdy powinien ją zobaczyć i docenić dosłownie każdą lokację, do której trafiamy. XIX-wieczny Londyn pełen brudu, wilkołaków i elitarnych rycerzy-komandosów czyszczących ulice z szatańskich pomiotów to coś zbyt oryginalnego i wizualnie pięknego, by odpuścić to sobie przez ograniczony model strzelania i bezwzględną liniowość. Przynajmniej wszystko idzie gładko i nic nie przegapimy. Wciąż to o wiele więcej niż dają nam kolejne kalki i taśmowce klepane pod exele.

  • Guacamelee
  • Platformy: PS3, X360, WiiU, PC, PS4, XOne, PSVita
  • Setting: Luchador ratuje świat.
  • Gameplay: Metroidvania w Meksykwersum, pełna mocno zręcznościowych elementów.

Developerzy niezależni kochają Metroidvanie, i zdecydowanie zbyt wielu z nich sięga po ten gatunek w sposób odtwórczy. Guacamelee potrafi jednak dać wiele od siebie, połączyć efektowny wygląd z humorem, jasną strukturą i dużą dawką platformowego wyzwania na wysokim poziomie. Jest to najlepsza gra z luchadorem ever, co samo w sobie powinno być wystarczającą zachętą. Poza tym, tylko z pozoru wygląda generycznie – gdy już zaczniemy zabawę, trudno będzie się od niej oderwać przed zobaczeniem napisów końcowych.

  • Shovel Knight
  • Platformy: PS3, PS4, PSVita, PC, XOne, WiiU, 3DS, Switch
  • Setting: Bajkowy rycerz musi dostać się do najwyższej wieży w zamku przy pomocy łopaty.
  • Gameplay: Wszystko co najlepsze w starych platfomówkach i w nowych.

Kocham tę grę – jest przepiękna, brzmi cudownie, rusza się perfekcyjnie, ma idealny balans. Jest najlepsza w tym co robi. Prawdziwy hołd dla starej szkoły, kipiący wprost własną, odmienną osobowością. Shovel Knight to co prawda tylko jeden tytuł, ale taki że niebieski rycerz może bez cienia wstydu stanąć w jednym rzędzie z Mega Manem, Belmontem, Mario i Ryu Hayabusą.

  • Firewatch
  • Platformy: PC, PS4, XOne, Switch
  • Setting: Chodzisz po lesie w Ameryce wypatrując pożaru.
  • Gameplay: Szukanie chuja w śmietniku. Po drodze można znaleźć żółwia.

Łatwo krytykować Firewatch, jednak wśród walking simulatorów trudno o coś ciekawszego. Bo jaka przygoda strażnika leśnego Henry’ego by nie była, to jednak jest pełna momentów i rozmów, które będziemy pamiętać bardzo długo. W kupie nie robią co prawda aż takiego wrażenia (zamknięcia wątków często nie klikają), na końcu można poczuć niesmak, ale osobno dają dużo wspomnień. Zresztą, w grze jest żółw, więc po prostu wypada mieć ją na liście. Jej otwarcie to czysta lekcja tego, że proste środki wystarczają do wywarcia na odbiorcy ogromnego wrażenia. Nierówna produkcja, ale godna podziwu.

  • 80 Days
  • Platformy: PC, iOS, Android
  • Setting: Juliusz Verne zarządza zasobami.
  • Gameplay: Frapujące czytanie plansz i dokonywanie wyborów czy jechać pociągiem czy lecieć balonem.

Mini-strategia ekonomiczna ubrana w szaty podróży dookoła świata, nawiązująca do słynnej książki Juliusza Verne. Na przygodę mamy osiemdziesiąt dni i zanim dojdziemy do jej końca podejmiemy dziesiątki wyborów, które budują niesamowite zaangażowanie. Gdzie wsiąść w pociąg? Gdzie na prom? Zahaczyć o Paryż? Dokąd dolecę balonem? W 80 Days można grać wiele razy i próbować dziesiątek różnych ścieżek, ale pierwsze przejście zawsze będzie najbardziej pamiętne. Bardo dobrze opowiedziana, elastyczna historia, która zwyczajnie cieszy każdym swym elementem. Trudno nie zaskoczyć się tym jak dopracowana jest to gra. I tym jakie wypieki generuje przeskakiwanie kolejnych plansz. Żal patrzeć na to, że nikt inny nie stara się zaadaptować jej systemu do większej, trójwymiarowej gry.

  • Jak & Daxter
  • Platformy: PS2, PS3, PSVita, PS4
  • Setting: Niemowa ze zwierzakiem na ramieniu skacze po ruinach starożytnej cywilizacji.
  • Gameplay: Podwójne skoki, szukanie artefaktów i kopanie krów po dupie.

Tak czystych trójwymiarowych platformówek, tak dopracowanych, lekkich, zabawnych, wyważonych w każdym elemencie już się nie robi. Tylko Nintendo o nich pamięta… więc jeżeli nie macie Switcha to wracajcie do tego klasyka. Wciąż zasługuje na najwyższe oceny. Dodam tylko, że to początek niesamowitej trylogii – zdecydowanie najlepszej w karierze Naughty Dog. Zanim to zakwestionujecie, uczciwie w nią zagrajcie.

  • Ico
  • Platformy: PS2, PS3
  • Setting: Nieziemska dziewczyna i chłopiec z rogami uciekają z ezoterycznego zamku.
  • Gameplay: Sprawny młodzieniec wspina się, skacze i przestawia dźwignie, pilnując młodej damy.

Nie będę się tu silił na opisywanie o czym jest ta gra. Mogłem tu wpisać Shadow of the Colossus, ale wpisałem Ico, bo zbyt wiele osób zapomina, że to dzieła równorzędne. Nie obchodzi mnie kim jesteś, skąd pochodzisz, w czyje majtki lubisz zaglądać, czy tolerujesz gluten, czy masz w domu książki blogerów – musisz to przeżyć. I żadnego „ale”.

  • Max Payne
  • Platformy: PC, PS2, Xbox
  • Setting: Nowy Jork pełen deszczu, narkotyków i marszczącego się policjanta.
  • Gameplay: Skaczemy i strzelamy w slow motion, ale wg fabuły ruszamy się superszybko.

Seria Max Payne to klasa sama dla siebie (tak, trójka też) i nie widzę żadnego powodu, by odmówić jej sobie także latem 2019. Ten model rozgrywki, ta efektowność i klimat nie zestarzały się ani trochę i nawet teraz robią gigantyczne wrażenie. Czy będzie to wasze pierwsze podejście do Maksa, czy czterdzieste czwarte – satysfakcja gwarantowana. Kamień milowy, pomnik, tytuł przełomowy – każde z tych określeń jest trafne. Max Payne jest ponadczasowy, pokazuje też jak bardzo na łatwiznę idą dzisiejsze strzelaniny, ratujące się tylko tym, że mają do zaoferowania tryb kooperacji.

  • The Friends of Ringo Ishikawa
  • Platformy: PC, Switch
  • Setting: Japońskie miasteczko pełne wagarowiczów.
  • Gameplay: W przerwach od bójek włóczymy się po ulicach zbierając na fajki i stół do ping-ponga.

Egzystencjalna przygoda o kilku chłopakach wpadających w tarapaty po raz ostatni nim zgłosi się po nich dorosłe życie. Łączy się tu chodzona bijatyka z life simem, i świetnie napisanymi dialogami. Pozornie mały świat wypełniony dużymi pikselami daje nam najbardziej ludzkie problemy jakie od dawna widziałem u cyfrowych postaci. Zapomnijcie o udawanej grozie Gone Home, o śmiesznej emo-dramie z Life is Strange – w The Friends of Ringo Ishikawa czuć nie tylko czystą niezależność twórcy, ale i jego wielką miłość do tworzenia gier na swoich warunkach. Bardzo odmienny, bardzo świetny tytuł. Ja w nim przepadłem.

***

Mógłbym wymienić jeszcze kilka tytułów, ale lato już się nie rozciągnie. Na pewno jednak będziecie je świetnie wspominać jeśli skończycie część z tych wymienionych wyżej. Mam nadzieję, że ich opisy okażą się trafne i udało mi się was zachęcić do tego, by próbować nowych rzeczy. Niech Mario i Brzoskwinka będą z wami, dużo czasu i słońca życzę.

cascad