Castlevania Anniversary Collection – recenzja | Kolekcja Castlevanii jest… okej?

M2 to dla każdego fana retro gier mianownik wysokiej jakości. Firma nie tylko emuluje na wysokim poziomie. M2 często poprawia stare gry, czy tworzy im dodatkową zawartość. Słynni są przede wszystkim z prac dla SEGI, mnie zachwycali także swoimi pracami z Neo-Geo na PS3. A ich wydanie Super Hang-On to poezja.

Ucieszyłem się, że to właśnie ich Konami zatrudnia do swojej kolekcji Castlevanii. Bo przecież każda z NES-owych odsłon ma świetnie romhacki. Bo brakuje od lat ładnego re-release Rondo of Blood. Bo to właśnie M2 było developerem słynnego Castlevania Rebirth, którego od lat nie da się już kupić, bo gra zniknęła wraz z cyfrowym sklepem Wii.

Wyszło im to jednak gorzej niż się spodziewałem.

Jak wielu rodzimych graczy, także ja z serią miałem do czynienia dopiero po jej ewolucji w metroidvanie – której zasmakowałem za pierwszym razem na emulatorze GBA pod postacią Circle of the Moon. Mimo tego to klasyczne vanie szanuję w opór za ich perfekcyjnie przemyślany gameplay i spójną estetykę. Czuję w nich to, że gram legendarnymi bohaterami. Nie muszę zdobywać siły, tylko mogę ją wykorzystywać. Zachwycam się muzyką oraz projektami map. Gry są krótkie, trudne, treściwe, różnorodne. Piękne.

Ich najwspanialszą ewolucją jest Bloodstained utrzymany w 8-bitowej stylistyce, którego chciałbym więcej. I chociaż on skradł całkowicie moje serce, na spółkę z Shovel Knightem, Kero Blasterem i GunLord X to stara dobra platformówka zawsze się obroni. Gry Konami są wciąż lepsze niż większość nowych gier gatunku. Gdyby miały edytory poziomów na poziomie Dooma, byłaby równym evergreenem. Bez niego są wciąż lekcją wspaniałego projektowania poziomów oraz zasad rozgrywki.

Castlevania wciąż jest świetna

Z 8 gier w moim przekonaniu jest tylko 1 słaba (pierwsza z GB), 3 świetne (Castlevania 3,4, a także 2 z GB), 3 dobre (Castlevania z SEGI, pierwsza odsłona serii i Kid Dracula), 1 ciekawa na tyle, że nie nazwę jej słabą (oczywiście część numer 2).

8 gier to mniej niż się spodziewałem. O ile dla całej kompozycji składanki zrozumiałym brakiem jest dla mnie pominięcie jakichkolwiek metroidvanii, pominięcie znanego z PSP remake’u Rondo of Blood, tak już Kid Dracula z GameBoya, legendarne Rondo of Blood z PC-Engine i Rebirth po prostu powinny się tutaj znaleźć. Podobnie zresztą jak automatowa Castlevania.

Braki zwalam na budżet – Konami raczej nie inwestuje za mocno już w gry wideo (a firma odnosi sukcesy w innych sektorach, w tym slot-maszynach, które doskonale rozumieją). Więc po prostu mamy tutaj udaną emulację. Totalnym odkryciem jest dla mnie druga odsłona z GameBoya, z fantastyczną muzyką, oprawą graficzną doskonale wykorzystującą możliwości konsolki i bardzo przystępnym gameplayem. Cudowna gra, która niestety nie ma do wyboru wersji pokolorowanej, bo i taka wyszła w składankach Konami. NES-owa Castlevania 3 to absolutny majstersztyk, który okrywam tak naprawdę dopiero teraz, a Super Castlevania to jedna z moich ulubionych gier.

Tym bardziej żałuję, że w tych przypadkach M2 nie wsadziło swoich łap w stary kod, żeby dać nam każdą z tych gier w wersji oryginalnej lub lekko poprawione. Bo przecież mają takie umiejętności.

______________________________________________________________________________

M2 potrafi

W nowym wydaniu pierwszego  Phantasy Star spod ręki tego samego developera autorzy zaoferowali takie bajery jak mniej losowych walk, niższy poziom trudności, możliwość włączenia pięknej mapy.

Zmodernizowali starego RPG-a do poziomu grywalności w dzisiejszych czasach. O ile stare gry akcji nie mają tych samych problemów co stare RPG-i, tak kilka zmian w takiej Castlevania 2 zmieniłoby ją w naprawdę niezłą grę. I tak dalej i tak dalej. Ponownie – zwalam to na braki czasowe i budżetowe.

Kolekcja to też zachodni debiut Kid Dracula, które jest przeurocze… i naprawdę przyjemne! Niestety, z dodatków mamy średnie skany książki, dostaniemy też w patchu japońskie wersje tych gier, co w kilku przypadkach ma duże znaczenie. Brakuje galerii, brakuje muzyki, brakuje filmowych wywiadów.

A co z resztą?

Ludziom trzeba załatwiać pewne sprawy

Jako człowiek zajmujący się UX zawodowo nie mogę nie potępić też takich braków jak słaby interfejs kolekcji, brak konfiguracji klawiszy, mała ilość filtrów graficznych, brak quick save/load pod klawiszem (trzeba je wywoływać z menu), mała ilość ramek pobocznych, czy brak how-to-play tłumaczących pewne mechaniki nowym w temacie.

Nie wolno pomijać takich rzeczy. Nie można zapominać o opcjach, które posiada każdy emulator na PC.

Kolekcja, jest przy tym bardzo trudna, co zrozumiałe ze względu na wiek gier. Możemy zapisywać grę w dowolnym momencie, natomiast wymaga to wchodzenia do menu pauzy. Fantastyczny Bloodstained doskonale poradził sobie z różnymi poziomami trudności. Mega Man Legacy Collection zrobiło to w mniej elegancki, ale skuteczny sposób oferując po prostu opcję przewijania w tył. Kolekcja Castlevanii jest blisko tego, żeby polecać ją, zachwycać ją i zachwalać ją pokoleniu graczy wychowanych na grach inspirowanych przez retro, mam jednak wrażenie, że dla nich może być za trudna. Nie pogniewałbym się więc za dodatkowe opcje konfigurowania tego poziomu.

Grałem na Switchu i tam ta kolekcja odpowiada mi idealnie. Te gry są pod wieloma względami ponadczasowe, piękne, stworzone z pasją, wyznaczające trendy, dopracowane i pomysłowe. I gram sobie w nie w łóżku. To naprawdę odpręża.

5/7

O systemie oceniania

Podsumowanie: Dla samej Castlevanii 3 i 4 warto, tylko najpierw kupcie Bloodstained: Curse of the Moon.

Pita