Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age – Definitive Edition to zbyt długi tytuł

Pisząc o grach przeważnie używa się akronimów. Zamiast Prince of Persia piszemy PoP, zamiast Final Fantasy piszemy FF itd. Wszystko jest okej dopóki się rozumiemy. W pewnym momencie specjaliści od reklamy i samogwałtów nad swoimi pomysłami stwierdzili, że chcąc wzmocnić wizerunek gry trzeba nazwać ją jednym „głębokim” wyrazem. Nawet jeżeli ma się nijak do tego co dzieje się w tym tytule. Tak powstało Haze, Destiny, Anthem, Pure, Fuse i inne cuda. O tych grach nie pisaliśmy w skrótach, bo się nie dało – kreatywny team marynarka&tenisówki odniósł sukces. Do dziś zastanawiam się ile szkół trzeba było skończyć żeby na to wpaść… Ale mniejsza z tym, bo w niektórych przypadkach udaje się to nawet połączyć z tematem gry i tym, że faktycznie wybija się ona ponad normę (vide Halo). Do pochylenia się nad tym tematem namówił mnie jednak DQXIS:EoaEA:DE czyli Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age – Definitive Edition. Bo taki pełny tytuł nosi nowa wersja ostatniego Dragon Questa na Switcha.

***

Czasami przesada osiągana przez japońskich twórców przy wymyślaniu tytułów przebija wszystko. Oczywiście niektóre długie tytuły skracamy podwójnie – pisząc o The Legend of Zelda: Breath of the Wild często używamy akronimu BOTW zamiast TLoZ:BOTW i nikomu krzywda się nie dzieje. Podobnie będzie z Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age – Definitive Edition, o którym będzie się pisało DQXI, ewentualnie DSXIS. Uważam jednak, że byłoby przezabawne gdyby świat się uparł na biedne Square Enix i pisał o tej grze DQXIS:EoaEA:DE, by zwrócić uwagę na problem.

***

Oczywiście wiercę dziurę o pierdoły, jednak nie uważam by poprawna pisownia była czymś z czym można igrać (stwierdził gość losowo stawiający przecinki – wiem). Nie uważam, by wydawcy przeszkadzający w precyzyjnym wyrażaniu się o grach pomagali w ich propagowaniu. Zbyt małą wagę przywiązuje się do samego nazwania projektu, choć instynktownie wydaje się to przecież mega istotną kwestią. A naprawdę byłoby mi łatwiej przekonywać znajomych do spróbowania niektórych gier, gdyby nie parskali śmiechem gdy tylko wymawiam ich tytuł. Danganronpa: Trigger Happy Havoc patrzę na ciebie.

***
Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age – Definitive Edition. Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age – Definitive Edition. Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age – Definitive Edition. Wciąż na to patrzę i trudno mi ogarnąć czemu oni to sobie robią. Z jednej strony zdrowy rozsądek świata całkowicie marginalizuje takie próby dywersji logiki – tak jak wtedy gdy Sony kazało o PlayStation 3 pisać PLAYSTATION 3. Wszyscy mają to w okrężnicy i robią tak żeby było wygodniej i krócej. Z drugiej jednak przy obecnych wzorcach, chłonności rynku i możliwościach jakie daje branża oczekuję o twórców dobrych pomysłów w każdym elemencie gry, także w jej tytule. Ma być mocno i w sedno, jak w Hotline Miami. A Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age – Definitive Edition mógłby porzucić to całe Echoes of an Elusive Age już lata temu. Czy ktoś w ogóle dawał kiedyś faka żeby zapamiętać ten podtytuł?

***

Skoro jestem pochylony nad tematem DQXIS:EoaEA:DE to wypada nadmienić jak niezwykła będzie to edycja. Do tej wiadomości nie przywiązuje się należytej uwagi, jednak DQXIS:EoaEA:DE będzie jedyną edycją w historii serii z voice actingiem po angielsku i japońsku. Zgodnie z „tradycją” DQXI był bowiem oryginalnie wydany bez mówionych dialogów i dopiero wersja na Zachód się ich dorobiła. Square Enix słusznie stwierdziło, że „pipczenie” postaci na naszych rynkach już nie przejdzie – Japonia została jednak na lodzie i dopiero wersja na Switcha to zmieni. Czyż koleje losu nie są dziwaczne? Tym bardziej, że japońska edycja PS4 raczej na pewno nie dostanie aktualizacji/DLC z nagranymi dialogami, bo przecież jakoś trzeba tą switchową sprzedawać. Okrutnie doskonały plan.

 

cascad